Aktualności

„Kobieta Społecznik”- rozmowa z Magdaleną Rogalską Kusarek

„Kobieta Społecznik”- rozmowa z Magdaleną Rogalską Kusarek

11 maja, 2020 0 komentarzy

Jaka była Twoja droga do OPS-u (Ośrodka Pomocy Społecznej). Masz wysokie kwalifikacje, mogłaś wybierać…

Z tym wybieraniem to rzeczywiście masz rację, miałam sporo całkiem atrakcyjnych propozycji zawodowych, ale jest we mnie coś, z czym próbowałam wiele razy walczyć, tj. chęć zawodowego rozwoju w wielu branżach i  jednoczesna chęć pomagania oraz uruchamiania drzemiących we mnie sił społecznych bez rywalizacji korporacyjnej. Zawsze żyłam w przekonaniu, że np. praca w korporacji, choć przynosząca dwu lub trzykrotnie większe dochody, nie dawałaby mi tego, co praca w pomocy społecznej, w służbie drugiemu człowiekowi.  I to chyba jest dowód, na to, że nadal pracuję w OPS, chociaż droga do niego była wyboista, a ukierunkowałam się dość wcześnie, bo już w liceum wiedziałam, że chcę pomagać i chcę robić to zawodowo. Nie zostałam przyjęta na trzy kierunki studiów, o które zabiegałam na Uniwersytecie Szczecińskim, wyobrażasz sobie?. Na wszystkich egzaminach byłam poddana jedynie rozmowie kwalifikacyjnej (takie były wtedy kryteria dostania się na studia). Widać za mocno się wymądrzałam…i tak mi zostało (śmiech). Były to studia dzienne na kierunku politologia, socjologia i pedagogika pracy socjalnej i resocjalizacja. To były czasy, gdy na jedno miejsce startowało od 16  do 25 osób, rywalizacja była więc ogromna. Niemniej na tym ostatnim kierunku pozostając na liście rezerwowej, zaproponowano mi status „wolnego słuchacza”. To taka forma pobierania edukacji, w której nie jest się studentem tzn. nie posiada się legitymacji studenckiej, nie posiada się żadnych uprawnień studenckich, nawet indeksu, płaci się za semestr pełną kwotę, …teraz sobie uświadamiam, że to strasznie wykluczające, byłam w grupie z dwoma osobami, które były w takiej samem sytuacji jak ja. Warunkiem uzyskania statusu studenta było zdobycie średniej za pierwszy semestr na poziomie co najmniej 4,5. Ja zdobyłam średnią 4,8 i po pół roku stałam się pełnoprawną studentką pedagogiki pracy socjalnej i resocjalizacji. Na końcu tej edukacji recenzentem mojej pracy magisterskiej była prof. Barbara Kromolicka, ta sama profesor, która 12 lat później wspólnie z Minister Rodziny Pracy i Polityki Społecznej wręczała mi nagrodę za nowatorskie rozwiązania w pomocy społecznej (śmiech). OPS jest kolejnym etapem mojego zawodowego rozwoju, fundamenty budowałam w innej jednostce. To było pogotowie opiekuńcze, miejsce do którego w trybie interwencyjnym trafiały dzieci odbierane swoim rodzicom. To zupełnie inna forma pracy niż w OPS, bo to wsparcie instytucjonalne, uruchamiane wówczas, gdy rodzina była na tyle niewydolna, że należało jej dzieci odebrać. W OPS jest na odwrót, pracuje się środowiskowo, żeby dzieci właśnie rodzicom nie zostały odebrane. Ale uważam, że pogotowie to był taki filar na dalszą pracę, niezbędny wręcz i bardzo przydatny, bo teraz wiem jak mocno trzeba pracować z rodziną tu i teraz, jak tragicznym czasem w skutkach dla dzieci jest odseparowanie ich od rodziny. Ja widziałam ich cierpienie, byłam ich pocieszycielem w trudnych chwilach, zastępowałam rodzica, dlatego tak ważne jest dla mnie, żeby dzieciom rodziców nie odbierać, a nie na odwrót, rodzicom dzieci nie odbierać, bo ostatecznie to dziecko cierpi najbardziej z powodu niedostępności rodzica (jaki by on nie był).

Bycie Dyrektorem OPS nie jest łatwe, a w dzisiejszych czasach to nie lada wyzwanie. Jak  to oceniasz?

Bycie dyrektorem jest ogromnym wyzwaniem. Kiedyś usłyszałam najpierw od pierwszej mojej szefowej, potem od drugiej, cudownych zresztą kobiet, które wprowadziły mnie w meandry zarządzania, że dyrektor jest samotną wyspą, otoczoną ludźmi, ale zawsze samą. I to jest święta prawda. Dyrektor może mieć swoich zastępców i sprzymierzeńców, ale w swoich decyzjach, smutkach i cichych radościach zawsze jest sam. Jeśli ktoś jest gotowy na to, żeby mierzyć się z tą samotnością, to stawi czoła każdemu wyzwaniu. Myślę, że większość liderów tak ma, nas różni to (czyt. ośrodek pomocy społecznej), że my pracujemy na materiale ludzkim, mierzymy się na co dzień z ludzkimi kryzysami i tragediami, z jednej strony nabywamy czegoś w rodzaju dystansu emocjonalnego (trochę tak jak w służbie zdrowia), z drugiej jednak nie możemy chować naszych emocji do kieszeni, bo one dają potem efekty w naszych relacjach z ludźmi, dla których właśnie jesteśmy. Czasem, gdy sięgam emocjami zenitu mówię do koleżanek, że rzucam tę pracę. One na to, „zwariowałaś? Kto tu przyjdzie?” i trochę tak jest, że do pomocy społecznej trzeba człowieka z pasją. Tu nie każdy wytrzyma, w konkursach na kierowników ośrodków pomocy społecznej nie startuje nas za wiele, z reguły kierownikiem zostaje ktoś z kadry odchodzącego na emeryturę kierownika.  Pomoc społeczna jest zmienna, odbiorca usług jest zmienny, a zmienność otoczenia wymaga nieustannego uczenia się i powiększania możliwości tworzenia własnej przyszłości. Dlatego kierunek jaki wyznacza nasz OPS jest oparty na dynamicznym czynniku otoczenia i oznacza organizację uczącą się.  Myślę, że bycie dyrektorem czy to jednostki pomocy, czy oświaty, czy prywatnego przedsiębiorstwa, spółki itd. niesie za sobą podobny zakres odpowiedzialności, nas wyróżnia to, że my nosimy odpowiedzialność za ludzi, za mieszkańców, trochę też przejmujemy odpowiedzialność za ich los. Natomiast, w jakim miejscu bym się nie znalazła, to w każdym z nich realizowałabym wizję kreowania firmy w ten sam sposób, tj. z postawą pełnej partycypacji zapraszając ludzi do tworzenia rzeczywistości, uważnie słuchając, dając empatię dla zespołu, szukając w nich odpowiedzi, bo nie wiem wszystkiego, nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania i nie wstydzę się tego. Staram się wykorzystywać zdolności drzemiące w rezerwuarach pracowników, moim sukcesem będzie zawsze sukces zespołu, który prowadzę.  Marzy mi się turkusowe zarządzanie i odebranie pracownikom strachu przed podejmowaniem samodzielnych decyzji.

Odczarujmy temat OPS. Czym się zajmuje i w jaki sposób pomaga ludziom?

Przeciętny Kowalski powiedziałby, że rozdajemy zasiłki, tymczasem współczesna pomoc społeczna bardzo walczy z tym wizerunkiem. Oczywiście słusznym jest ogólny pogląd, że pomoc społeczna skupia się na działaniach ratowniczych, gdy okazuje się, że pomoc przychodzi zbyt późno, gdy problem nie jest jeden, a jest ich kilka lub kilkanaście. Wówczas, nie mam mowy o krótkoterminowym wsparciu, ale długoterminowym i kosztownym działaniu.  Dlatego postuluje się od lat, aby prowadzić realną profilaktykę w środowisku i wprowadzać wczesną interwencję. Mogą nam w tym pomagać inne instytucje zaangażowane w sprawy rodziny. Taką pierwszą i wiodącą jest przedszkole, potem szkoła. Bardzo zabiegamy o współpracę z tymi instytucjami, to one widzą najczęściej dziecko przez 8 godzin i są w stanie „wyłapać” symptomy trudności pojawiających się w domu. Po otrzymaniu informacji ze szkoły, naszym celem nie jest wejście do domu, pogrożenie palcem i nakazanie rodzicom określonego zachowania. To byłoby nieprofesjonalne. OPS głównie koncentruje się na udzielaniu wsparcia w procesie zmiany sytuacji. Czynimy to poprzez świadczenie różnych form wsparcia i tak na przykład w przyznając pomoc pieniężną prowadzimy postępowania administracyjne, trochę taka rola urzędnicza, ale wykonywana rękoma specjalistów-pracowników socjalnych, badamy czy rodzina spełnia kryteria do przyznania prawa do określonego świadczenia. Zasadą jest, iż pomoc udzielana jest do momentu ustania przesłanki będącej podstawą jej udzielenia. Oferujemy wsparcie w postaci usług opiekunek środowiskowych, których zadaniem jest opieka nad osobami starszymi, świadczymy usługi asystentów rodziny, skierowane do rodzin które przeżywają trudności w wypełnianiu funkcji opiekuńczo-wychowawczych, realizujemy specjalistyczne usługi opiekuńcze dla osób  z zaburzeniami psychicznymi, oferujemy dostęp do usługi asystenta osoby niepełnosprawnej, świadczymy usługi pracy socjalnej polegające na towarzyszeniu i pomocy w rozwiązywaniu problemów każdego, kto takiej pomocy potrzebuje, kierujemy, finansujemy pobyt mieszkańców w domu pomocy społecznej, kierujemy i finansujemy pobyt osób bezdomnych  w schroniskach, współfinansujemy pobyt dzieci w pieczy zastępczej, kierujemy osoby bezrobotne i nieaktywne zawodowo do Centrum Integracji Społecznej i opłacamy za nich składki zdrowotne,  zajmujemy się przeciwdziałaniem przemocy w rodzinie, to my koordynujemy w gminie procedurę Niebieskie Karty, realizujemy zadania z zakresu przeciwdziałania alkoholizmowi i narkomanii, w szczególności profilaktykę uzależnień w gminie, organizujemy zajęcia z zakresu profilaktyki w szkołach i przedszkolach, organizujemy społeczności lokalne poprzez pikniki i festyny,  finansujemy pogrzeby, prowadzimy postępowania administracyjne w których potwierdzamy prawo do ubezpieczenia zdrowotnego, zasiłku stałego, zasiłku okresowego, zasiłku celowego, świadczenia rodzicielskiego tzw. „kosiniakowego”, świadczenia „becikowego”,  zasiłków rodzinnych wraz z dodatkami, zasiłków opiekuńczych typu świadczenie pielęgnacyjne, zasiłek pielęgnacyjny, specjalny zasiłek opiekuńczy, dodatków mieszkaniowych i dodatków energetycznych, świadczenia dobry start, 500+, karty dużej rodziny, bonu żłobkowego, funduszu alimentacyjnego i prowadzimy działania na rzecz odzyskiwania zaległości od dłużników alimentacyjnych. Wszystko to okupione jest ogromną pracą. Dodatkowo realizujemy średnio trzy programy rządowe w roku, pozyskujemy środki unijne na działania, których za pomocą własnych środków nie bylibyśmy w stanie zrealizować. I tak dzięki projektowi powstał Marecki Punkt Pomocy Dziecku i Rodzinie, w którym świadczymy konsultacje i poradnictwo psychologa dla dorosłych, psychologa dziecięcego, systemowej terapii rodziny, psychoterapii indywidualnej, terapii dla osób doznających przemocy. W ramach profilaktyki uzależnień prowadzimy Punkt Informacyjno-Konsultacyjny, w którym oferujemy pomoc w postaci konsultacji u prawnika, psychologa, specjalisty przeciwdziałania przemocy w rodzinie,  specjalisty psychoterapii uzależnień i doradcy zawodowego. Organizujemy również warsztaty rodzicielskie, które zwykle cieszą się dużym zainteresowaniem. Dostęp do ww. usług jest bezpłatny.

To tak w wielkim skrócie (naprawdę wielkim skrócie) na naszym przykładzie pokazałam czy zajmuje się pomoc społeczna.

Przed Twoją instytucją stawiane są wciąż, zarówno od strony formalnej, ustawowej jak i od strony ludzkich oczekiwań, coraz nowe wymagania. Jak myślisz, w jakich obszarach, w którą stronę rozwinie się działanie OPS- ów? Czy i w jakim zakresie zmieni się ich oddziaływanie na zmiany w życiu społeczeństwa?

Jeśli rozmawiałybyśmy na ten temat przed pandemią odpowiedziałabym ci zupełnie inaczej. Rozmawiamy teraz o rozwoju OPS-ów znajdując w najcięższym dla nas momencie. Gdy ogłoszono stan epidemii w Polsce, niemal każdego dnia otrzymywaliśmy polecenia Wojewody co do dalszego naszego funkcjonowania. Gdy jedne instytucje publiczne (biblioteki, ośrodki kultury itp.) zawieszały swoją działalność, ośrodki pomocy społecznej intensyfikowały działania. Czasem nie zdążyliśmy dokładnie zreorganizować się jednego dnia, a drugiego wpływały kolejne wytyczne. Pracownicy socjalni w większości pozostali na stanowiskach, to odpowiedzialni ludzie, mają świadomość tego, że bez nich wiele osób zostałoby bez jedzenia czy możliwości zrobienia zakupów. W pierwszych tygodniach skupialiśmy się na rozwożeniu mieszkańcom paczek żywnościowych, później doszło wsparcie osób będących w kwarantannie. Mamy teraz dużo więcej pracy niż przed pandemią. To dla nas prawdziwy test odporności psychicznej. Pomimo krążącego w nas lęku i niepokoju podchodzę do kryzysu nie jako do zagrożenia, ale szansy, staram się powstrzymywać chęć natychmiastowego działania, chcę posłuchać zespołu, porozmawiać z ludźmi, zaproszę zespół do szukania nowych rozwiązań, wykorzystuję tę zbiorową mądrość. Pandemia zagrożenia COVId-19 to nie jest zagłada, musimy realizować wsparcie nadal w szerokim zakresie. Mam oczywiście obawy, że potrzeby społeczności lokalnej będą teraz czysto finansowe. Wiele rodzin zostało bez pracy, często z kredytem hipotecznym. To rodzi też zapotrzebowanie na wsparcie terapeutyczne, trzeba sobie jednak uświadomić, że organizacja pomocy społecznej to zadanie gminy, zatem należy się spodziewać, że po ocenie realnych skutków pandemii, których efektem będą zmniejszone dochody gmin, samorządy nie będzie stać na organizację dodatkowych form wsparcia, nie będących tymi obowiązkowymi zadaniami z ustawy. Mam obawy, że wiele samorządów ograniczy się do niezbędnej wyłącznie pomocy finansowej i to dziś jest zagrożeniem dla ośrodków pomocy społecznej. Lata budowania pomocy w kierunku aktywizacji i integracji społecznej i zawodowej mogą wrócić do dawnego punktu, gdy mówiono o nas „opieka”.

Właśnie, jeszcze do niedawna krążyło powiedzenie o „Paniach z opieki”… Zmieniło się to trochę?

Mam taką nadzieję, odczarować lata państwa opiekuńczego nie jest łatwo. Odbiorcami naszych usług są wszyscy mieszkańcy gminy, chociaż przez lata kojarzeni byliśmy i w wielu środowiskach jeszcze jesteśmy, z osobami bezdomnymi, uzależnionymi od alkoholu, żyjącymi poniżej godności. Nasz klient zmienia się tak samo jak my. I owszem o ile z pomocy finansowej korzystają osoby o najniższych dochodach, o tyle z pomocy usługowej już nie. Zjawisko przemocy również nie występuje tylko w rodzinach o niskim statusie społecznym, dlatego nasze działania kierowane są również do rodzin dobrze sytuowanych, które właśnie przez pojęcie „pań z opieki”, mają z tym spory kłopot, że się nimi interesujemy. Natomiast to sam system sprawił, że pomoc społeczna, wciąż nie może wyrwać się z terminu „opieka”. W latach 90. rola pracownika socjalnego ograniczała się do realizacji takich form pracy socjalnej, jak: ratownictwo, opieka, pomoc i była pozbawiona dotychczasowego charakteru związanego z metodycznym postępowaniem czy zintegrowanym działaniem. Nie oznacza to wprawdzie, że podejmowane działania miały charakter jednowymiarowy. Dziś nadal problemem pomocy społecznej jest to, że większość świadczeń ma charakter obligatoryjny, z przepisami nie dyskutujesz, spełniasz kryteria – otrzymujesz prawo do świadczenia, przy czym w pomocy społecznej dostęp do świadczeń pieniężnych odbywa się na zasadzie „coś za coś”, tzn. udzielając świadczenia z pomocy społecznej oczekuje się, że odbiorca tych świadczeń będzie działał na rzecz poprawy swojej sytuacji, często też podpisuje się takie umowy zwane kontraktami socjalnymi, gdzie obydwie strony tj. pracownik socjalny i klient określą czynności oraz czas ich wykonania, aby zwiększyć samodzielność, szczególnie tą finansową klienta. Celem takiej metody zwanej potocznie metodą kija i marchewki jest uniezależnienie od pomocy. W rzeczywistości jest to mało wykonalne i nie da się przestrzegać tej metody, gdyż mogłaby prowadzić do nierówności społecznych lub pozbawiać ludzi życia na poziomie minimum egzystencjalnego. Przecież, gdyby te osoby potrafiły zadbać same o siebie i swoje rodziny (czego od nich oczekujemy w zamian za udzielone wsparcie), nie trafiłyby do pomocy, a więc samo motywowanie do zmiany sytuacji i konstruowanie umów nic nie daje. Jeśli pomoc społeczna nie uruchomi więcej instrumentów wsparcia i jeśli będziemy skupiać się przede wszystkim na wsparciu finansowym, wzrastać nam będzie jedynie liczba osób potrzebujących pieniędzy. Nie proponując im innych form pomocy nie spodziewajmy się zmian i nie dziwmy się, że ci właśnie klienci będą skupiali się na pozostaniu naszymi klientami, z powodu niemocy, braku kompetencji i wyuczonej bezradności. Wiesz prawda jest niestety taka, że to też my „panie z opieki” nauczyliśmy ludzi biernego poboru świadczeń pieniężnych.  Poza sztywnością systemu, możemy podejmować wiele działań, które mieszczą się w szerokiej definicji pomocy społecznej. Wszystko jest w ludziach, praca nad wizerunkową zmianą również, dlatego tu musi dokonać się zmiana w samych pracownikach socjalnych i taka zmiana się dokonuje. Przede wszystkim umęczy się pracownik socjalny, który nie będzie doskonalił się zawodowo, dynamicznie rozwijająca się sytuacja społeczna i gospodarcza, a także pojawiające się nowe problemy stawiają przed nim nowe wyzwania. I nie chodzi tu wyłącznie o poszerzanie wiedzy, ale nieustanną pracę nad kompetencjami. Od kliku lat mamy dostęp do superwizji pracy socjalnej, to doskonałe narzędzie do zmiany myślenia o sobie i o swojej pracy. Tak jak pracownicy sami zaczęli dbać o swoje emocjonalne potrzeby, tak oprócz wsparcia finansowego widzą dzisiaj więcej, bardzo dobrze potrafią wzmacniać poczucie własnej wartości i sprawstwa, mają też do tego zestaw instrumentów. Aktualnie możemy posługiwać  się metodami opartymi na silnych stronach i potencjale klienta, na rozwiązaniu problemu. Także postępowanie oparte na diagnozie, ocenie, określeniu celów, planowaniu działania stanowi znaczącą różnicę między pracą socjalną realizowaną w latach 90. a dzisiejszym działaniem pracownika socjalnego. Dużą rolę w kształtowaniu wizerunku pracowników socjalnych w tym zapobieganie używania terminu „pań z opieki” ma władza i ta rządowa i ta samorządowa. Jeżeli miastem, gminą zarządza włodarz rozumiejący problemy społeczne i nie traktujący działalności ośrodka pomocy społecznej w kategoriach wyłącznie wydatku, to ta zmiana w umysłach dokonuje się szybciej. Przykład idzie z góry. My mamy to szczęście, że nie pracujemy sami nad naszym wizerunkiem i mamy ogromne wsparcie ze strony naszego samorządu.

Jakie trzeba mieć cechy i kompetencje aby wykonywać zawód pracownika socjalnego?

Rozpoczynając studia przyszły pracownik socjalny nie zawsze wyobraża sobie jak będzie wyglądała jego praca, albo wyobraża ją sobie zupełnie inaczej niż wygląda ona w rzeczywistości. Często dlatego wybierają ten kierunek osoby, które po zderzeniu z rzeczywistością porzucają myśl o pracy w ośrodku pomocy społecznej.  Studia dają ci niestety tylko wiedzę. Kierunek studiów – praca socjalna, który uprawnia do wykonywania zawodu nie wyposaży cię w postawę empatii i zrozumienia. Pewne cechy kształtują się poza edukacją, inne w trakcie tej edukacji giną. Współczesna edukacja  począwszy od szkoły podstawowej po naukę w szkole ponadpodstawowej skutecznie gasi w ludziach kreatywność, nie pozwala na popełnię błędów, które są nieodłącznym elementem kształcenia umiejętności społecznych, a z góry określony sposób myślenia zabija innowacyjność. Przez całą edukację  nie znajdziesz miejsca na inteligencję emocjonalną, budowanie relacji i związków czy zarządzanie finansami i własnym czasem, a to są właśnie kluczowe umiejętności do wykonywania zawodu pracownika socjalnego. Dlatego jeśli mówimy o kompetencjach, to musimy pamiętać, że to nie tylko kwalifikacje czyli to co potwierdza twoją wiedzę, ale przede wszystkim kompetencje kluczowe. Dużo lepszym rozwiązaniem dla OPS jest posiadanie przez pracownika wybitnych kompetencji kluczowych i mniejszej wiedzy, mającej drugorzędne znaczenie, bo pracownik otwarty, cierpliwy i empatyczny, ale posiadający przeciętne kompetencje związane z np. pracą administracyjno – biurową, ma większe szanse na zbudowanie właściwych relacji z rodziną objętą pomocą, a w konsekwencji  da jej lepsze wsparcie w rozwiązaniu trudnej sytuacji w jakiej się znalazła. Dlatego dla mnie najważniejsza w procesie rekrutacji jest właśnie postawa, zespół cech osobowych. Podczas rozmów kwalifikacyjnych skupiam się na osobowości, lubię zadawać niestandardowe pytania, sprawdzać poczucie humoru. Jeśli chcesz wykonywać zawód pracownika socjalnego, musisz czuć, że bierzesz udział w czymś wielkim, chęć zarabiania powinna być tu na drugim miejscu, gdyż realnie zarobki są na dość niskim poziomie, biorąc pod uwagę ryzyko własnego zdrowia i bezpieczeństwa z jakim na co dzień trzeba się mierzyć. Poza tym jest to praca dynamiczna z dużym poziomem ponoszenia ryzyka finansowego.  Niestety wciąż zawód ten postrzegany jest jako zawód o niskim prestiżu, niewielkimi możliwościami awansu zawodowego, z brakiem zaplecza reprezentatywnego w kolejnych składach rządu.

Liczba Potrzebujących wzrasta czy maleje?

To zależy, widoczny spadek świadczeniobiorców pobierających świadczenia pieniężne zaobserwowaliśmy już  2016 roku po wejściu w życie programu 500+. Wówczas z zasięgu wzroku zginęły nam rodziny wielodzietne, wzrosła nam natomiast liczba osób i rodzin korzystających ze wsparcia usługowego. Mam tu na myśli usługi opiekuńcze dla osób starszych i niepełnosprawnych, usługi z zakresu wsparcia psychoterapeutycznego dla dorosłych, par i małżeństw, a także usługi psychologiczne dla dzieci. Przenieśliśmy się bardziej ze świadczeń pieniężnych na niepieniężne. Dziś mogę powiedzieć, że nie wiemy jak dalej będzie kształtowała się pomoc społeczna, po ustaniu pandemii COVID-19. Nasze wydatki na zasiłki już dziś wzrosły o prawie 40% w porównaniu do analogicznego okresu w roku ubiegłym.

Co daje ci satysfakcję w tej pracy?

Wolność i poczucie zaufania do tego co robię i w jakim kierunku podążam organizując pomoc społeczną w mieście, ale to raczej kwestia współpracy z szefem czyli burmistrzem. Natomiast dla mnie to jeden z ważniejszych elementów zarządzania. Nie byłoby mnie tu, gdybym nie doświadczała tej wolności w tworzeniu i kreowaniu, albo gdybym na każdym kroku była rozliczana z każdego zadania czy też sugerowano by mi zmianę podejścia. Poza tym satysfakcja w pracy wynika z różnych sytuacji jakich doświadczam w kontaktach z ludźmi, odbiorcami naszych usług. Z pracą w pomocy jest trochę tak, że masz poczucie, iż działasz dla dobra, że dajesz ludziom radość i takie odczuwanie altruzimu daje  pozytywny efekt w postaci dobrego nastroju, bądź staje się źródłem długotrwałego szczęścia. Pewnie tak w moim przypadku, jak i wielu przypadkach z naszej branży pomaganie może być sposobem do osiągania szczęścia, a empatia czyni z nas ludzi i to jest chyba ta satysfakcja, o którą pytasz.

Czym dla Ciebie jest zarządzanie zasobami ludzkimi, modny studencki termin czy realne prowadzenie zespołu?

Ja w ogóle nie lubię terminu zarządzanie. Kojarzy mi się bardziej z zarządzaniem nieruchomościami. Używam odważniejszej definicji, a mianowicie przywódcy, czy na zmianę z modnym ostatnio pojęciem lidera. Celowo używam tego określenia, gdyż przejadł mi się model zarządcy, chociaż niektórzy nie pozwalają na używanie terminu przywódcy, ja uważam, że jest on bardziej trafny dla dyrektorów czy prezesów, bardziej niż zarządca. Ale rozumiem, że kierunek studiów zarządzanie zasobami ludzkimi brzmi lepiej niż przewodzenie (przewodniczenie?) zespołom ludzkim, ale pozwól, że odniosę się do tego drugiego określenia. Przywódca musi znosić generalnie dużo stresu, przywódca ma prowadzić, udoskonalać strukturę organizacji już istniejącej, dążyć do poprawy współpracy między członkami zespołów. Myślę, że daję dużo decyzyjności moim pracownikom, niektórzy czują się pogubieni, czasem „zbici z tropu”, niektórym to sprzyja, zależy od osobowości. Mam do nich zaufanie, wiem, że gdy sami poczują się niepewnie, zawsze do mnie przyjdą. Moje drzwi są otwarte. Uważam, że standardowy model zarządzania musi stale ulegać modyfikacjom. Daję ludziom prawo do błędów i eksperymentów, nie karzę ich za te błędy, nawet jeśli ich decyzje nie są zgodne z moimi przekonaniami. Ciągle się uczę, i staram się znaleźć ten moment, kiedy przejąć stery. Wiesz, myślę, że za 10 lat mogłabym powiedzieć Tobie, że wiem, kiedy przejąć stery, dzisiaj jeszcze staram się, znaleźć ten moment, kiedy je przejąć. Mam świadomość, że szefuję w swoim zawodowym życiu dopiero od 10  lat i nie jest to jeszcze stan perfekcji. Uważam, że w przywództwie nie chodzi o delegowanie obowiązków, lecz przekazywanie odpowiedzialności zespołowi. Pomoc społeczna sprzyja modelowi współodpowiedzialności za podejmowanie decyzji, pracownicy wiedzą co mają robić, sami zarządzają budżetem, wiedzą ile jest do wydania środków na zasiłki itd. Czasem niektórych trzeba stopować, czasem niektórych zachęcać do większych zasiłków, jak w domu, pozostawiasz sobie kontrolę nad budżetem. Przekazywanie odpowiedzialności nie oznacza również, że godzę się na każdą inicjatywę czy propozycję. Koleżanki, które mnie znają wiedzą, że potrzebuję dużo czasu na analizę, w tym na nasze budżetowe oszacowanie ryzyka. Czasem popędzają mnie w myśleniu, a ja prowadzę wtedy zarządzanie wewnętrznym spokojem. Kiedyś usłyszałam, że przed wejściem do mojego gabinetu powinien zostać zamontowany neon „NIE PRZESZKADZAĆ. TWORZĘ!”, „NIE PRZESZKADZAĆ. MYŚLĘ!”. I trochę się z tym zgadzam, bo budowanie w sobie wewnętrznego spokoju to podstawowe zadanie przywódcy, nie możemy działać pochopnie, pod wpływem stresu zawężamy widzenie sytuacji i skłaniamy się do podejmowania nieprzewidzianych zadań. Mam oczywiście na swoim koncie wiele błędnych decyzji podjętych pod wpływem stresu i chwili, nie wstydzę się tego.  Ostatnio, w dobie pandemii  związanej z ryzykiem zakażenia COVID-19 uświadomiłam sobie, że nie powinniśmy skupiać się tylko na zarządzaniu, ale na powstrzymaniu się przed natychmiastowym działaniem za którym idzie niepokój stres i pierwotne instynkty typu walcz i uciekaj. Szczególnie ważne jest to, żeby w sytuacji chaosu i kryzysu, znaleźć harmonię pomiędzy czuciem, a rozumieniem. W moim modelu przywództwa staram kierować się spokojem, pokorą, empatią i odwagą. Mówiłam już, że marzy mi się turkusowe zarządzanie? (śmiech), ale wiem, że to mało możliwe na polskich warunkach zwłaszcza w finansach publicznych, gdzie słyszysz na każdym kroku „uważaj, możesz mieć dyscyplinę finansów publicznych”, „uważaj, to może być przekroczenie uprawnień”, „uważaj grozi ci za to 3 lata pozbawienia wolności”, i podam ci przykład: nie mogę dokonać wydatku np. na zakup płynów do dezynfekcji jeśli nie mam tego wydatku zaplanowanego w planie finansowym, to jedno z takich sztandarowych naruszeń, albo nie mogę spóźnić się z płatnością składek do ZUS, czy przekazać składki w niewystarczającej wysokości do ZUS, co dla przedsiębiorcy może nie mieć większego znaczenia. Ja czasem mówię, że do zarządzania finansami publicznymi trzeba się urodzić, to jest tak specyficznie uwarunkowana gałąź gospodarki i jednocześnie tak niedofinansowana, że rekrutacja do pracy w samorządowych jednostkach budżetowych staje się nie lada wyzwaniem. I tak za wszystko odpowiadam ja, czyli kierownik jednostki, a więc jako pierwsza „pójdę w pasiaki” w przypadku naruszenia finansów publicznych. Do tego dochodzą przepisy ustawy o pracownikach samorządowych, które wymuszają dokonywanie ocen pracowników co najmniej raz na 2 lata. W moim modelu empatycznego zarządzania nie ma miejsca na oceny, doznaję tu pewnego rodzaju dysonansu poznawczego, robię to bo muszę, wychodzę z założenia, że oceny zawsze są nacechowane  osądzaniem i porównywaniem czy też etykietowaniem. Ktoś kiedyś pisząc ustawę tak wymyślił i należy się trzymać przepisów, niemniej mam świadomość, że to już nie są czasy jasnych kryteriów ocen i zdefiniowanych procesów, które miały być kluczem do sukcesu organizacji. Dziś trzeba więcej, bo dziś to ludzie się liczą, wolę wykazywać się zrozumieniem, współodczuwaniem, a nie oceną innych, wolę szczerze mówić o swoich odczuciach, mówić ze swojej pespektywy, a nie tworzyć standardy wzorowego pracownika. Nie chcę, żeby moim językiem był język władzy, ale język współpracy i zaufania. W swojej organizacji cenię empatię, bo empatia to świadomość własnych emocji, tym bardziej empatyczny i uważny będzie przywódca, im bardziej będzie świadomy, co się z nim dzieje i będzie umiał zarządzić swoimi emocjami i potrafił odczytywać sygnały z ciała.

Zdarza Ci się emocje towarzyszące Ci w pracy przenosić do domu? Jak radzisz sobie z napięciem, z zostawianiem problemów z pracy przed wejściem do domu. Śpiewasz w chórze, to odstresowanie czy pasja?  

Wiesz może to dziwne, ale ja nie przenoszę emocji do domu, pewnie dlatego, że mam zdrowy dom i nawet gdy zdarzy się, że miałam przygnębiający dzień, mój mąż to rozumie i okazuje mi wsparcie, mój syn nieco mniej rozumie, ale wystarczy mi że się poprzytulamy i te przykrości zostają za mną. W trudach  pracy „na materiale ludzkim” pomaga własne rozumienie potrzeb, umiejętne wybieranie „zdrowych” strategii radzenia sobie ze stresem. Od niedawna ćwiczę jogę, pracuję z własnym oddechem, stosuję techniki relaksacyjne, to zmniejsza napięcia tej naszej stresogennej codzienności.  Mam tę korzyść, że obracam się wśród naprawdę dobrych psychoterapeutów, od których czerpię sporo wiedzy, stąd też potrafię minimalizować napięcie spowodowane ciężarem odpowiedzialności jaki na sobie dźwigam, które zwykle też towarzyszy każdej osobie zarządzającej. A chór?… (śmiech). To najlepsza forma regeneracji dla mnie. Łączę przyjemne z pożytecznym, nie tak ważny jest dla mnie śpiew, jak spotkania z koleżankami i kolegami z chóru. Każdy z nas jest z innej planety, niestety nie koncertujemy regularnie, rzadko się spotykamy. Ten chór to Marecki Chór Samorządowy, składa się z radnych, dyrektorów i pracowników miejskich jednostek samorządowych, kierowany jest przez Marecki Ośrodek Kultury im. Tadeusza Lużynskiego. W chórze są najważniejsze osoby z władz miasta tj. burmistrz, jego zastępca, przewodniczący rady miasta, sekretarz miasta. Na próbach wszyscy jesteśmy równi, żartujemy sobie, nie jesteśmy sobą skrępowani, nie czujemy hierarchii, łączy nas muzyka, bawimy się nią, żartujemy,  hmmm…to chyba ewenement nie sądzisz? Znasz jakiś chór samorządowy w kraju?

Najważniejsza rzecz jakiej nauczyło Cię życie?

Być uczciwym i żyć w zgodzie ze sobą oraz być dobrym dla siebie i dla innych.

Motto na czas pandemii COVID-19:

„Każdego dnia jesteśmy blisko tych, którzy nie mogą być blisko nas”.

Magdalena Rogalska – Kusarek Dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Markach. Organizuje pomoc społeczną w mieście Marki. Od 14 lat zajmuje się też problematyką dziecka pozostającego bez opieki i dziecka krzywdzonego. W codziennej pracy podejmuje interwencję na rzecz reintegracji rodzin oraz przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu. Posiada doświadczenie w zarządzaniu organizacją pozarządową, placówką opiekuńczo-wychowawczą typu interwencyjnego i niepubliczną placówką oświaty. Wierzy w ludzi i efektywność działań rozwojowych – jest nastawiona na innowacyjność i działanie.

Tytuł magistra uzyskała na Uniwersytecie Szczecińskim  na kierunku pedagogika, specjalność: praca socjalna i resocjalizacja. Ukończyła studia podyplomowe z zarządzania i marketingu w oświacie w Wyższej Szkole Pedagogicznej ZNP, a także studia podyplomowe z zakresu organizacji pomocy społecznej na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Posiada I stopień Studium Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie.

Brak komentarzy

Przejdz do rozmowy

Brak komentarzy!

Możesz być pierwszym rozpoczynającym konwersację.

<