„Moja historia jest przekomiczna”- rozmowa z Joanną Karzełek Prezes Polskiego Partnera Finansowego.
25 lutego, 2015 0 komentarzyJoanna jak mogłabyś określić siebie jednym słowem?
Jestem „nienormalna”? … w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Mówisz o sobie Prezeska z odzysku, w poważnym wieku, w poważnym biznesie czy możesz nam to wyjaśnić?
Historia moja jest przekomiczna. Prezesem zostałam w wieku 52 lat. Do tego czasu nie pracowałam zawodowo, oczywiście pomagałam i wspierałam mojego męża w działaniach biznesowych, głównie w administracji, w organizowaniu szkoleń, spotkań. To było jednak dorywcze działanie. Zajmowaliśmy się sprzedażą ubezpieczeń. Nie zależało mi na tym, aby być na pierwszym miejscu, oddałam się wychowaniu dzieci. Byłam mistrzynią drugiego planu
i obydwojgu było nam z tym dobrze. Człowiek sukcesu musi mieć partnera, któremu zawdzięcza swój sukces. Kiedyś przyszli do mnie pracownicy i zaproponowali, abym zorganizowała szkolenie dla żon i partnerek doradców finansowych i sprzedawców. Te kobiety były w pewnym sensie „zablokowane” przez swoich partnerów, miały pretensje: ciebie nie ma w domu. Wtedy odpowiadałam krótko: chcesz żyć godnie, chcesz mieć pieniądze, to skoro ty nie pracujesz, nie przeszkadzaj więc jemu. Praca w sprzedaży to nie trzy odbębnione godziny pracy, a potem czas na obiadek i z dzieckiem na spacer. On musi poszerzać portfolio swoich działań, a ty musisz na niego czekać i być z nim kiedy wraca, zadawać pytania, wspierać go.
Przyszedł w końcu czas, że moje dzieci wyfrunęły z gniazda i poszły na studia. Ja zostałam w domu ze zwierzętami. Wtedy też powstawała nasza nowa spółka Broker Sp. z o.o. Przeszedł do niej prezes Polskiego Partnera Finansowego, który zdał egzamin brokerski i nie mógł dalej pracować w agencji ubezpieczeniowej, więc PPF zostało bez prezesa. Codziennie rano mój mąż robi mi kawę i któregoś dnia przy tej właśnie kawie zapytałam męża, aby powiedział mi co robi taki prezes. On popatrzył na mnie z uwagą i zapytał dlaczego o to pytam. Szybko odpowiedziałam: mamy wziąć kogoś obcego? I na tym rozmowa się zakończyła. Jednak na drugi dzień, przy porannej kawie, mój mąż powiedział, że to nie byłby zły pomysł i że za tydzień jadę do PPF. No to za tydzień wstałam, ubrałam się, wsiadłam do samochodu i pojechałam do PPF. Okazało się, ze firma była w bardzo złej kondycji, więc ją wyciągnęłam z tarapatów i tak zostałam. I jestem do dziś.
Proszę opowiedz nam o początkach prezesowania?
Początki były ciężkie, ale jestem osobą, która lubi wyzwania, nowości i nie poddawałam się. Były noce, które przepłakałam, byłam ogromnie przejęta czy poradzę sobie z tym do czego się zobowiązałam. Wtedy właściwie nie wiedziałam jak funkcjonuje rynek finansowy, co to są produkty finansowe, sprzedaż, praca z ludźmi. Oczywiście jestem nastawiona na relacje, ale tutaj rola mi się odwróciła, musiałam kierować ludźmi, pomagać im, ale przede wszystkim zarządzać firmą.
Powiedziałam sobie, że jak nie dam rady to się wycofam, bo do błędu umiem się przyznać. Okazało się, że dostawałam wsparcie z każdej strony, byłam lubiana i wyciągnęłam firmę na prostą. Firma przetrwała kryzys finansowy 2010/2011, cały czas zachowywała płynność finansową, innych problemów właściwie nie było. I tak naprawdę PPF to moje dziecko, którego nie oddałabym nikomu. To moje prezesowanie to był świadomy wybór świadomej kobiety.
A jak wygląda Twój dzień pracy?
Staram się być w firmie codziennie. Lubię przebywać z moimi ludźmi, lubię rozwiązywać problemy. Rano witam się ze wszystkimi, opowiadają mi to, co się u nich dzieje, nie tylko w życiu służbowym. Potem różne spotkania, negocjacje, rozmowy z Kontrahentami. Nie ma dwóch takich samych dni.
Powadzicie z Mężem rodzinny biznes. Jak Wam się razem pracuje?
Wspaniale. Jesteśmy razem nie tylko w pracy, jesteśmy razem 24 godziny na dobę od 27 lat. Ja jestem prezesem w PPF, a mąż jest Prezesem Polskiego Doradztwa Finansowego, gdzie jestem jego zastępcą.
Podczas rozmowy powiedziałaś, że w Waszej Grupie to Ty jesteś „zły policjant’, a mąż dobry.
Tak też powiedzieli pracownicy Polskiego Doradcy Finansowego, jak przejęłam stanowisko wiceprezesa. Prezes jest decyzyjny, a wiceprezes jest od administracji, pilnowania backoffice. I jak ktoś zaprowadza porządki, aby wszystko należycie funkcjonowało musi nastąpić podział. Mój mąż jest bardzo inteligentnym, kreatywnym człowiekiem, ale administracja to nie jest coś, w czym on się dobrze czuje. Dlatego pojawił się dobry i zły policjant- Prezeska powiedziała nie i koniec. Początki były trudne, ale pracownicy sami przyznali, że potrzebny jest ktoś kto pilnuje „porządku”
Jaka jest zatem atmosfera w firmie?
W naszej Grupie atmosfera oparta jest na relacjach. Ja kocham ludzi i wydaje mi się, że jestem lubiana co sprzyja współpracy. Wszystkie sprawy, problemy są omawiane, staramy się wspólnie znaleźć rozwiązanie. Procedury oczywiście są i ich się trzymamy, ale jeżeli chcemy w nich coś zmienić to ja decyduję, że zrobimy coś inaczej. Jest to moja świadoma decyzja.
Joanna, jest wiele kobiet, które chciałyby założyć swoją firmę, mają fantastyczne pomysły, ale brakuje im bodźca, co Ty mogłabyś im doradzić?
Ma to sens jeżeli ma dobry pomysł, wierzy w to i jest to dla niej pasja. Musi uwierzyć to, że ten biznes, który tworzy będzie jej sprawiał ogromną satysfakcję.
A na czym polega sukces Waszego związku?
Młodzi ludzie wzorują się na nas. Wszyscy chcieliby mieć takie małżeństwo, jak nasze. Jesteśmy razem od 27 lat i w ogóle się nie kłócimy. Nie ma wrzasków, trzaskania drzwiami. Ja czasem powrzeszczę, bo u mnie emocje są bardzo mocne i je wyrażam- to co w sercu, to na twarzy i w gestach. Uzupełniamy się wzajemnie, a przede wszystkim nie nudzimy się ze sobą.
A jak spędzacie wolny czas razem?
Wsiadamy do auta i jedziemy w inne miejsce. Ja uwielbiam Toskanię. Gdyby mój mąż przyjechał tu teraz i powiedział: Aśka jedziemy do Toskani, to tak jak tu stoję powiedziałabym: ok.
Jakie są realia prowadzenia działalności gospodarczej dla osób, które zaczynają?
Najpierw są problemy, potem jest satysfakcja z tego, co się robi, a później przychodzą pierwsze dochody. I tego trzeba mieć świadomość – to nie jest tak, że założysz działalność i od razu masz duże pieniądze. Ale, jeżeli twardo dążysz do celu i wierzysz w to, że odniesiesz sukces – w końcu ktoś to zauważy. Trzeba nad tym pracować, wychodzić do ludzi – w dzisiejszych czasach to jest dużo prostsze niż kiedyś, bo przecież są te wszystkie media społecznościowe, które pomagają młodym ludziom. Jak tylko gdzieś zobaczę taką stronę, że ktoś młody założył jakąś firmę handlową, przyglądam się temu z zainteresowaniem. Więc jest młodym ludziom troszkę łatwiej, niż kiedyś. Ale uważam, że nadal najważniejsza jest ta pasja i wiara w siebie. Oni muszą mieć wiarę w siebie. Młode pokolenie, w dzisiejszych czasach, chyba nie ma takiej wiary w siebie, jak ja.
A co oni mogliby robić, jeśli zaczynają działalność, jeśli są pierwsze pieniądze – i przychodzi zwątpienie?
Myślę, że potrzebują wsparcia innych ludzi. Samemu jest ciężko w życiu, ciężko jest również samotnie prowadzić działalność. Najważniejsze jest partnerstwo, jakiś związek. Niekoniecznie małżeństwo, ale związek, gdzie masz wsparcie partnera. Nie musi znać się na twoim biznesie. Ważne, by w chwilach załamania, mieć się na kim oprzeć. To ważne zwłaszcza dla kobiet. Ale jeżeli kobieta jest sama… jak się firma rozwija, to zawsze ktoś dojdzie do tego biznesu. Trzeba szukać, szukać kogoś, kto będzie dzielił z nią pasję. Jak przychodzi moment zwątpienia, to na pewno jest ktoś taki, kto też ma chwilę zwątpienia, jeśli te dwie osoby się zejdą, to z tych dwóch połówek powstanie kula energii – mogą dalej razem tworzyć, razem żyć, razem tworzyć firmę!
Samotnicy raczej nie mają szans, żeby przetrwać w biznesie… mało jest takich ludzi sukcesu, którzy są sami…
Nie jesteśmy typem samotników…
Nie, nie jesteśmy!
Potrzebujemy ludzi, żeby żyć…
Bezwzględnie, jesteśmy stadnymi zwierzętami– potrzebujemy innych ludzi – choć jedną osobę.
Z kim się lepiej pracuje: z kobietami czy z mężczyznami?
Mnie się pracuje najlepiej z ludźmi, którzy są profesjonalistami, mają pasję – płeć jest obojętna.
A powiedz mi o swoich pasjach.
Moją największą pasją jest… żyć, być pełną optymizmu, myśleć zawsze pozytywnie, kochać ludzi. Uwielbiam gotować, uwielbiam eksperymentować. Uwielbiam jeździć „byle gdzie” – z moim mężem – sama nie. Poza tym uwielbiam robić to, na co mam ochotę. Są rzeczy, które musisz zrobić w życiu, wtedy przyjmuję, że to nie jest mój „mus”, tylko coś, przez co trzeba przejść. Ale ja wszystko robię z dużym zaangażowaniem, z chęcią, bo życie jest za krótkie, żeby sobie samemu stwarzać problemy: „nie lubię tego robić, nie będę tego robić”. Więc wybieram rzeczy, które sprawiają mi przyjemność, a jeśli jestem naprawdę zmęczona, to idę na zakupy!
Jesteś zakupoholiczką? 🙂
Chyba tak… czasem jak jestem zmęczona… bo ja nie mam czegoś takiego, że mam „doła”, zdecydowanie nie. Ja mam za dużo energii…I czasami mam gonitwę myśli, bo dużo tego wszystkiego wzięłam na głowę, wtedy mówię: „Muszę coś kupić!” I to może być długopis, to może być szminka w supermarkecie to może być płaszcz – „coś”, po prostu muszę kupić „coś”!
Z czego czerpiesz inspiracje – do rozmów z pracownikami, do wymyślania dalszych strategii, do rozwoju firmy?
Wszystkiego, jeśli chodzi o pracę w tym biznesie i bycie prezesem – wszystkiego nauczył mnie mój mąż. Naprawdę, on jest moją inspiracją, a ja jego.
Dwadzieścia siedem lat, tak? To jaki jest sekret takiego związku, powiedz tym wszystkim niedowiarkom, którzy sobie myślą, że Pani Prezes – super kobieta, atrakcyjna, inteligentna, dowcipna – z tym samym mężem, od dwudziestu siedmiu lat? W dzisiejszych czasach?!
Sama sobie go wybrałam i ufamy sobie. Wiadomo, że każdy mężczyzna jest trochę zazdrosny i ja też jestem– gdyby jakaś baba chciała mi Karzełka odebrać, to ja jestem impulsywna i nie miałaby specjalnie żadnych szans , ale on nie dałby się zabrać – my się kochamy. To jest ta prawdziwa miłość, której ja życzę wszystkim. Patrzcie na nas: nie kłóćcie się, trzeba rozwiązywać problemy, trzeba rozmawiać, trzeba być ze sobą. My się nie nudzimy, ja go słucham… przeważnie, cholera, ma rację…. Ale on też mnie słucha, mówi mi, że jestem mądrą kobietą, jest zachwycony i nie wyobraża sobie pracować beze mnie, a to jest motywacja do tego, że chcę mu jeszcze więcej pomóc, jeszcze bardziej go wspierać, chcę go promować.. Uważam, że on na to zasługuje!
To jest takie wsparcie wzajemne
Wspieramy się wzajemnie, nigdy złego słowa jedno na drugie nie powie. Nigdy nie powiedziałam o moim mężu: „Mój stary wrócił do domu, muszę mu coś zrobić do jedzenia” – ja się cieszę kiedy mogę mu ugotować co on chce! Uwielbia galaretkę z jagodami, borówkami amerykańskimi, no to ciągle robię dla niego galaretki, bo on je lubi! W lodówce dwie, trzy galaretki zawsze stoją. Wolę, żeby zjadł galaretkę, niż tabliczkę czekolady.
To są takie drobiazgi, ale z drobiazgów składa się życie. Chciał mieć nowy model kamery to zrobiłam wszystko, żeby ją miał, a pod choinkę. Pojawia się nowy iPhone – to ja na rzęsach staję, żeby on go miał. Ale gdy ja chciałam czerwony płaszczyk – mąż też go znalazł imam! To są drobiazgi, bo nie chodzi o duże prezenty, ale takie drobiazgi, drobiażdżki, które pokazują zaangażowanie.
Teraz bardzo dużo małżeństw się rozpada. Małżonkowie nie szukają rozwiązań, tylko mówią: „No dobrze, nie pasujesz mi, to chcę się z tobą rozwieźć”. Myślisz, że to dobry krok, posunięcie czy powinni szukać jakiejś pomocy?
Tak naprawdę, nigdy nie wierzyłam w terapie grupowe – bo dla mnie terapia dwóch osób, to już terapia grupowa – dwie różne osobowości. Niestety, w dzisiejszych czasach młodzież nie potrafi kochać, tak naprawdę…
Ale z czym to jest związane? Z czasami, z pieniędzmi, z postawą życiową…?
Nie wiem… Wielu młodych ludzi jest nastawionych na to, żeby mieć. Mieć dużo pieniędzy. Natomiast my pracujemy z mężem tak, że najpierw są idee, nowy projekt, nie liczymy wtedy tych pieniędzy i nie dzielimy: „ty dostaniesz tyle prowizji, ty tyle…”. Każda rozmowa kwalifikacyjna zaczyna się od tego: „Ile zarobię? Co z tego będę miał?”, a ja mówię „Dziecko, wykaż się najpierw!”. Wiem, że jest bardzo dużo rozwodów, ludzie uciekają od siebie, uciekają w inny, wirtualny świat bo wydaje im się, że on jest lepszy i rzeczywistość im tak przechodzi, Trudno mi powiedzieć, co mam radzić… Ja mogę tylko życzyć, aby spotkali na swojej drodze, po tych wszystkich przejściach, tego jedynego, tego życzę. Naprawdę tak było, że to ja poszłam do parku, nazbierałam kwiatków, powiedziałam: „teraz się ze mną ożeń”, bo czułam, że to jest to. Ludzie chyba za szybko podejmują takie decyzje. Bądźcie razem, ale nie bierzcie ślubu za szybko, bo potem jest problem, rozwód to straszny stres. I potem taka rozwiedziona dziewczyna uważa, że każdy mężczyzna jest „be”, bo go porównuje do tego, co było. Trudno, rozpadło się, zamknijmy ten rozdział. Bo życie idzie dalej, życie jest piękne, miałaś pecha, ale nie musisz go dalej mieć. Albo to jest brak tolerancji, albo to jest źle rozumiana kariera bo każde idzie swoją ścieżką i nie potrafią się zejść i wspólnie porozmawiać o swoich doświadczeniach. Bardzo rzadko małżeństwa pracują razem. Jedna z naszych spółek, prowadzona jest przez młode małżeństwo i dają sobie doskonale radę.
Patrząc na wizytówkę, można się zastanawiać, co robicie… Oczywiście, żartuję sobie, ale gdybyś powiedziała, w dwóch słowach, czym zajmuje się wasza grupa, bo tworzycie grupę.
To jest grupa PDF. Grupa PDF zajmuje się obsługą klienta, który chce oszczędzać i zapewnić sobie swoją własną emeryturę bez ZUS-u. Ponieważ nie ma co liczyć na te emerytury, … Więc to są różne produkty: ubezpieczenia życiowe, produkty finansowe, czyli można inwestować na giełdzie, w funduszach inwestycyjnych; to są ubezpieczenia majątkowe czyli ubezpieczenia domu, produkty „globalne” wszystko czego potrzebujesz gdy masz rodzinę. – Przychodzą klienci i dokonywana jest analiza finansowa, oczywiście wszystko jest jak u lekarza – informacje nie mogą wyjść poza firmę. Doradcy finansowi po prostu patrzą, licząc wszystko – czy mogą, ile mogą odkładać na emeryturę. Ludzie chcą zapewnić dzieciom wykształcenie, chcą kupić dom, chcą odłożyć na wakacje, chcą kupić samochód. Trzeba go ubezpieczyć, prawda? Muszą wziąć jakiś kredyt bo muszą zrobić remont. Wszystkim tym się zajmujemy. A oprócz tego są jeszcze dwie firmy szkoleniowe Persolog i Heksagon. Persolog zajmuje się badaniem osobowości człowieka. Każdy z nas ma swój profil osobowości, który jest odpowiedni do danego zawodu. Posługujemy się opracowaną w Niemczech innowacyjną metodą do określania takiego profilu, jesteśmy jej jedynymi dystrybutorami w Polsce. Natomiast Heksagon jest firmą szkoleniową, która teraz będzie promować i wydawać książkę mojego męża.
A czy możemy zdradzić jaki jest tytuł tej książki?
Chyba jeszcze za wcześnie…
Czyli zajmujecie się kompleksowo edukacją finansową…
Też…Oferujemy również szkolenia dla naszych klientów, które prowadzi mój mąż. O finansach, o sposobie oszczędzania, EMERYTURA TO BZDURA na przykład. Mamy też półroczne szkolenie PROJEKTANT PRZYSZŁOŚCI Oferujemy różnego rodzaju multilerningi, to jest taka właściwie pomoc we wszystkim. No i ludzie dzwonią do nas. Głównym miejscem kontaktu z klientem jest – jak sama nazwa wskazuje – PDF Service Serwis zajmuje się kontaktem opieką nad klientem. Klienci dzwonią nie tylko odnowić ubezpieczenie na samochód, ale głównie w sprawie produktów finansowych, które dla nich obsługujemy. Czasami są zyski, czasami są spadki, wiadomo, jak to w finansach. Więc serwis musi pewne rzeczy klientom tłumaczyć… Klient inwestując swoje pieniądze nie wie co się z nimi na co dzień dzieje. Dzwoni więc do serwisu aby dowiedzieć się , na przykład, dlaczego są spadki.. Klienci potrzebują rozmowy, przedstawienia sytuacji i perspektyw. Każdy podmiot w naszej grupie ma swoje miejsce i rolę: Polskie Doradztwo Finansowe robi analizę finansów, PDF Serwis kontaktuje się z klientem, Broker zajmuje się dużymi firmami .
Zajęłaś się również projektem „Dress for Sucess Poland”, co to za projekt? Jaka jest w nim Twoja rola? Wolontariuszka? Pasja?
Wolontariuszka i pasja. To jest organizacja, która rzeczywiście pomaga kobietom, nie są to tylko szczytne idee. Ale trzeba jeszcze wziąć po uwagę, że wolontariuszkami w tej organizacji są kobiety sukcesu. Kobiety, które są spełnione zawodowo, przede wszystkim zawodowo. Swój wolny czas, który im pozostał, poświęcają na pracę w organizacji Dress for Sucess Poland czyli W sukience do sukcesu. I to jest pasja, bo my jako kobiety sukcesu też lubimy się spotykać. Bo jak my się spotykamy, to następuje skumulowanie energii i pomysłów, i chęć dzielenia się swoimi zawodowymi sukcesami z kobietami, które chcą wrócić na rynek pracy, ale my też same lubimy się spotykać. To są naprawdę cudowne kobiety. Jest nas.. Nie jest nas dużo… W Poznaniu jest jedna, w Warszawie są dwie no i w Katowicach, na Śląsku jest nas najwięcej. Ale naprawdę lubimy się spotykać i działać, organizuję różne imprezy, eventy. To też jest takie… inne. To nie ma nic wspólnego z moją pracą zawodową tylko to jest zupełnie inne, to idzie dwutorowo. Bo to nie jest odskocznia, ja nie uciekam do Dressu z PDF, ani z Dressu do PDF. To idzie równolegle.
A jakiego rodzaju kobiety się tam spotykają, oprócz mentorek, tych kobiet sukcesu? Komu pomagacie, dla kogo robicie te eventy?
Robimy to dla naszych beneficjentek. W większości to są osoby, które -ostatnio – poleca nam PUP czyli Powiatowy Urząd Pracy. Dyrektorka jednego z nich jest wolontariuszką. To są osoby bezrobotne. To są osoby, które może kiedyś pracowały, ale się gdzieś pogubiły albo to są osoby, które nigdy w życiu nie pracowały, a chcą wrócić na rynek pracy. I my im w tym pomagamy. Mamy sukcesy, są dziewczyny, które pozakładały własne działalności i własne firmy. Są dziewczyny, które znalazły pracę. Dla nas to jest sukcesem jeżeli taka kobieta dostanie pracę i przez rok ją utrzyma. Ona dzięki nam potrafiła uwierzyć w siebie, w swoje siły i umiejętności, a to nie jest takie proste. Po wielu latach bezradności, zawieszenia czy złego życia trudno wrócić na rynek pracy i uwierzyć w siebie, chcieć coś zrobić. Te kobiety są w różnym wieku, ale większość jest młodych, niestety. Takich osób 50+ było tylko parę. Byłam akurat mentorką pani 50+ – pracuje obecnie w fundacji. Beneficjentki, którym się powiodło, ciepło i dobrze wspominają naszą pracę z nimi. Trwa to około dwóch tygodni, można powiedzieć taki wszechstronny blok szkoleniowy, po którym metamorfoza tych dziewcząt jest ogromna, nie tylko zewnętrzna ale mówię też o błysku w oczach. Beneficjentki mają zdjęcie robione przed i po. Jednej dziewczyny, której byłam mentorką, to była młoda dziewczyna, nie poznałam na zdjęciu „po”. Założyła swoją firmę internetową. Wyszywała różne wzorki na sweterkach, z perełek i innych ozdób i to jest sprawiało ogromną przyjemność i wtedy założyła właśnie tę firmę. Generalnie w Dress for Sucess jestem Dyrektorką do Spraw Mentoringu czyli koordynuję prace naszych mentorek, ale one same świetnie sobie radzą. Daję im wskazówki, wysyłam materiały, kto to jest mentor, jak ma wyglądać praca z beneficjentką, udzielam informacji jak wypełniać niezbędne druki . No, dokumentacja musi być, bo gdy kobiety przychodzą do mentorki to trzeba notować pewne rzeczy bo nie jesteśmy w stanie wszystkiego zapamiętać. Czasami są trudne przypadki, że mentorki tracą nadzieje bo dzwonią, bo się umawiają a panie im odmawiają, przychodzą, nie przychodzą, tracą w siebie wiarę. Także to ciężka praca, ale mimo to mentorki cały czas chcą działać. Ja czasami też musze troszeczkę „wystopować”, bo jak mam tego za dużo to mój mąż mówi: Aśka zatrzymaj się na chwilę. Bo organizm daje sygnały. A ja mam właśnie taki organizm, który mi wysyła sygnały. Nie choruje co prawda, tylko jak mi spada poziom omegi i B6 to mi się chce ryby, a jak mi spada poziom cukru to zjem pół Michałka J. To są sygnały mojego organizmu. Generalnie nie lubię ryb, dlatego jak mam ochotę na rybę to znaczy, że brakuje mi czegoś co jest w tych rybach… Na pewno są chwile zwątpienia, czasami człowiek chce pomóc i nie może. No bo jak beneficjentka nie chce, to nikt i nic nie jest w stanie jej pomóc. Nie da się. Dlatego teraz przeważnie do projektów są przyjmowane dziewczyny, które naprawdę chcą. I my je prowadzimy od początku i dostają wszystko za darmo: ubranie na rozmowę kwalifikacyjną, biznesowy strój, buty, dobierane mają fryzury, uczone są makijażu biznesowego. Takie zmiany zewnętrzne są bardzo ważne i motywujące dla kobiet. Oczywiście o wnętrze też dbamy – uczestniczki są prowadzone przez coachów. I ćwiczą próbna rozmowę kwalifikacyjną.
Ciekawi mnie Twoja opinia, bo cały czas się mówi, że kobiety zarabiają mniej? Kobieta i mężczyzna o podobnych kwalifikacjach idzie na rozmowę do korporacji i mężczyzna dostaję większą pensję, kobieta dostaje mniejszą.
Hm… Trudno mi powiedzieć się ustosunkować, ponieważ mnie się wydaje, że już tak nie jest. Dlatego, że i korporacje i takie firmy jak moja płacą za umiejętności i profesjonalizm. I to co już powiedziałam, tu nie jest ważna płeć, tu jest ważna praca i wyniki tej pracy. A nie to, że ja jestem kobietą, czy Ty jesteś mężczyzną, nie. Bo są kobiety równie przebojowe jak mężczyźni, ale są też kobiety… które, mówiąc wprost nie chcą się rozwijać. Dostać tylko 2500 i więcej nie.
Cenią się po prostu mniej?
Tak, oczywiście.
A jaką lekturę mogłabyś polecić młodym menadżerkom?
Ooooo i tu jest problem. Jest taka książka, która się nazywa Bogaty ojciec, biedny ojciec. Tą książkę nawet mój mąż dał naszym dzieciom żeby sobie przeczytały. I od tego chyba powinny zacząć. Poza tym jest pewna prawda. To jest opinia mojego męża, ale ja się z nią zgadzam całkowicie, że jest mnóstwo ludzi, którzy są chorzy na biedę. To znaczy – pochodzą z biednych rodzin, gdzie rodzice byli tacy, tak im się życie poukładało, w domu się nie przelewało, ale dzieci zostały wykształcone i dla nich 3000, stała posada to jest już szczyt marzeń. Nie. Nie ma granicy ilości pieniędzy jaką ja bym chciała zarabiać i wyzwań które się z tym łączą.
A w drugą stronę… Bo zgadzam się zupełnie. Przychodzą młode osoby często, roszczeniowe, mówią: ja chcę dostać 5 000, iPhona, samochód, nowego Maca…
Wiesz co ja wtedy mówię? Dostaniesz to wszystko, ale się wykaż. Ja muszę wiedzieć… Ja jestem osobą, która może płacić mnóstwo pieniędzy, ale ja muszę wiedzieć za co. To musi być przełożone na wyniki pracy.
A jaki okres czasu dajesz?
To widać, nie po kilku dniach, ale to widać. Okres próbny to 3 miesiące. Ale są też tacy sprytni, którzy przez te trzy miesiące ymmm… wszystko, mijają 3 miesiące… i zmiana. Spotkałam się nawet z takim przypadkiem: koleżanka, dyrektorka jednego z towarzystw ubezpieczeniowych, przyjęła faceta na okres próbny, wydała mu polecenie a on jej na to: ja na okresie próbnym nie wykonuję żadnych poleceń. To jak chciał się wykazać? Więc tak są różni ci młodzi ludzie, że… Ale powiem Ci , że chyba jak przyjmujesz kogoś do pracy, to już chyba już pewne rzeczy widzisz… Oczywiście, że się można pomylić, nie jestem alfą i omegą żeby od razu wyczuć, że rzeczywiście to będzie ten człowiek, bo nie raz przejechaliśmy się z Fredem, naprawdę. Do współpracy przy książce szukaliśmy osoby bardzo długo, póki się Mariusz nie pojawił w naszym życiu. Za co dziękujemy bardzo, że się pojawił, bo myślę, że mielibyśmy problemy, żeby Fred napisał tą książkę. Ale pewne rzeczy można poznać, dlatego, że człowiek który przychodzi i zaczyna rozmowę o pieniądzach, to chyba nie jest to, czego potrzebujemy. On ma na rozmowie siebie sprzedać, a takiego, który zaczyna od żądań – nie chce się kupować. To jest nowy człowiek, nic o nim nie wiem i jak on wchodzi z tym, że on chce 3000 na początek, ja mówię: no dobrze, ale powiedz coś o sobie, cokolwiek. A Ty wiesz w ogóle do jakiej firmy przyszedłeś? Wiesz coś o tej firmie? Czy przyszedłeś bo było ogłoszenie? Bo często ludzie wysyłają CV tak bez sensu, nie wiedząc w ogóle co to jest za firma. I co będą robić, jakie my mamy oczekiwania.
Zgodziłaś się wziąć udział w naszym wydarzeniu na 5lecie menadżera. Właściwie od razu.
Bo ja taka jestem. Ciągle szukam, ciągle chcę poznawać coś nowego, poznawać ludzi. Sama stawiam sobie wyzwania. I znowu chcę zrobić innego, oczywiście nie zaniedbując tego co mam. W pewnym momencie, gdy już mi braknie doby, to może wtedy troszeczkę spuszczę z tonu, ale generalnie, ja już nawet miałam taki pomysł żeby razem z mężem stworzyć stowarzyszenie, albo jakąś fundację dla dzieci z familoków śląskich. Naszym marzeniem jest, by chciały się rozwijać, bo każda praca, każde nowe wyzwanie to ogromny „milowy krok”. Twoje zaproszenie do prelekcji w evencie: ”Kobieta versus mężczyzna” to dla mnie także rozwój, w pewnym sensie nowy obszar, którego jestem bardzo ciekawa. Ja nie wiem czy ja podołam. Nie wiem. Tam takie mądre osoby będą koło mnie siedzieć. Jeszcze prowadzący debatę – Mariusz Gzyl powiedział: No zobaczymy czy dasz radę. Ja mówię: Ja nie dam rady? Jak nie ja to kto?
Dziękuję za rozmowę.
Joanna Karzełek – PrezesPolskiego Partnera Finansowego, nazywa siebie prezeską z odzysku, bo do poważnego biznesu trafiła w „poważnym” wieku. Ukończyła Politechnikę Śląską w Gliwicach i choć z wykształcenia jest magistrem inżynierem budownictwa dróg żelaznych to w wyuczonym zawodzie nie przepracowała ani jednego dnia. Przez lata spełniała się w roli matki dwójki dzieci i żony przedsiębiorcy. Dekadę lat 90 spędziła na emigracji, po powrocie z której szukała swojego miejsca na Ziemi, współorganizując m.in. szkolenia rozwoju osobistego. W marcu 2009 roku podjęła wyzwanie ratowania upadającej spółki Polski Partner Finansowy, którą z sukcesem wyprowadziła na spokojne wody. Dziś PPF jest w regionie śląskim liderem w sprzedaży produktów ubezpieczeniowych, finansowych i majątkowych. Niemal każdą wolną chwilę poświęca wolontariatowi w organizacji Dress For Success Poland – W Sukience Do Sukcesu, w której jest Dyrektorem ds. mentoringu. Jej pasją jest pomaganie innym w powrocie do pełni życia i dzielenie się radością z życia płynącą.
Serdecznie zapraszamy na seminarium Kobieta versus mężczyzna, które odbędzie się 8 marca 2015 roku w Kinotece PKiN. Szczegółowe informacje na stronie: http://www.managernaobcasach.pl/kobieta-versus-mezczyzna-8-maraca-2015/
Zgłoszenia: http://spus.edu.pl/szkolenie/kobieta-versus-mezczyzna/
Brak komentarzy
Przejdz do rozmowyBrak komentarzy!
Możesz być pierwszym rozpoczynającym konwersację.