Moja pierwsza praca zawodowa. Moja pierwsza poważna praca zawodowa, gdzie dla portiera byłam „panią J” i wreszcie zaczęłam liczyć czas, do 17.30. Biurowiec w centrum miasta – jak otwierałam okno, nie dało dzwonić się do klientów. Taki prestiż. Taki komfort. Taka wartość dodana.
Spodziewałam się, że szefowa długo będzie pod wrażeniem mojego wkładu własnego we własny rozwój zawodowy. Dlaczego by nie? Skoro koleżanki tak bardzo się tym zachwycały. Skoro to był mój największy powód do dumy. Skoro przyciągam mężczyzn zarabiających powyżej średniej krajowej. Skoro mieszkam w mieście możliwości. Wystarczyło jej 15 minut. W 15 minut, na rozmowie kwalifikacyjnej, podsumowała całe moje ukierunkowanie, przekonanie do tego, co robię, umiejętności i inwestycje, zadając mi kilka pytań dotyczących JEJ FIRMY. Jak odnajdziesz się w danej sytuacji? Jak zrealizujesz ten pomysł? Co zrobiłabyś, by usprawnić dany proces? Decyzja zapadła. A ja już przepadłam. Uratowała mnie wyłącznie wyobraźnia, luz, pomysłowość i otwarta postawa. Pewnie nie przeszłabym tej rozmowy kwalifikacyjnej pomyślnie, gdyby nie fakt, że wcześniej byłam na innej. Poprzednio oferowano mi sprawowanie obowiązków animatorki bogatych biznesmenów w modnym klubie. Oferowano mi to, dopóki mnie nie zobaczono. Do Mojej Pierwszej Pracy Zawodowej szłam z przekonaniem, że gorzej być nie może. Podejście jest wszystkim, szczere rozbawienie sytuacją – również. To zabrzmi boleśnie – ale nieważne, co robiłaś przez całe swoje poprzednie życie. (Pod warunkiem, że nie sprzedawałaś jajek i mleka w plecionych siatkach). Rozpostrzyj ramiona i czaruj opowieścią. I miej jakieś życie, by w razie zejścia z tematu ROZWOJU ZAWODOWEGO mieć się czym obronić. Byłam skoncentrowaną na podwyższaniu swoich kwalifikacji „piczą”, a los zrobił mi psikusa i za pierwszego szefa dał osobę mocno skoncentrowaną na filozofii życia i JAKOŚCI danej pracy.
Zapomnij o przeszłości. Nieważne, co robiłaś rok temu, nawet, jeśli to był nieprzerwany intelektualny orgazm. Liczy się tylko tu i teraz. To jest Twoje nowe biurko.
Autorka: Justyna Poluta. Mówi o sobie: Aktualnie jestem przede wszystkim freelancerką, realizującą zlecenia z obszaru mediów, PR i marketingu. Z moją ofertą można zapoznać się na stronie harmonyworks.pl Zapraszam na Goldenline. Jesienią 2014 rozpoczęłam studia managerskie, gdzie oprócz roli koncentracji na rezultatach, poprzez kontakt z cudownymi ludźmi – doceniłam również rolę spokoju i równowagi. Proszę wybaczyć mi ostrość słowa w moich tekstach, niemniej jednak wyznaję zasadę, że tekst, który ma trafić do ludzi, powinien być trochę osobisty. Jako ludzie, którzy mają decydujący wpływ na swoje życie, nie jesteśmy przykładami, jesteśmy żywym składowiskiem inspiracji. Publikuję od 7 lat. Jeśli nie poświęcam się rozwojowi osobistemu, z całą pewnością oglądam serial Zabójcze Umysły albo czytam biografie. Cel? Niezależność. Toskania. Stworzenie czegoś stanowiącego wartość dla ludzi. Bora Bora. Więcej czasu na działalność społeczną. Wyremontować stary dom z duszą. Mam różne cele w życiu. Cel kształtuje świadomość : )