„Nasz sukces to przede wszystkim zaufanie, jakim darzą nas klienci” – wywiad z dr Ireną Eris
5 grudnia, 2009 0 komentarzyMarka Dr Irena Eris istnieje na rynku polskim już ponad 25 lat. Proszę opowiedzieć o jej początkach. W latach 80. rozwijanie prywatnej działalności gospodarczej raczej nie było łatwe.
Firma powstała z marzeń i pasji. Na początku lat 80. byłam młodą dziewczyną, wykształconą – z doktoratem, władającą dwoma zachodnimi językami. Stanęłam na początku drogi rozwoju kariery zawodowej. Rozpoczęłam pracę w warszawskiej Polfie, w Zakładzie Badawczo – Wdrożeniowym, która nie dawała mi jednak takiej satysfakcji, jakiej się po niej spodziewałam. Zaczęłam więc myśleć o zmianie, takiej, która dałaby mi więcej niezależności i samodzielności. Założeniu własnej działalności nie sprzyjała przecież sytuacja polityczna w naszym kraju. Mój wybór wiązał się z tym, że automatycznie z naukowca zostałabym zdegradowana do pozycji rzemieślnika i na co dzień musiałabym borykać się z rozmaitymi przeciwnościami, jakie były stawiane ludziom chcącym w tamtych czasach prowadzić działalność gospodarczą na własną rękę.
Oczywiście potrzebne były pieniądze, które tak się zdarzyło, w tym czasie mogła mi pożyczyć moja mama. Miałam więc szansę, ale nikt mi nie dawał gwarancji, że mój pomysł się powiedzie Podjęłam jednak trudną decyzję – wybrałam wolność – wolność w działaniu i decydowaniu. Najtrudniejszym momentem było zwolnienie się z pracy. Wiedziałam, że z moim wykształceniem na pewno sobie poradzę, jeśli okaże się, że pomysł się nie sprawdzi. Mimo to bałam się.
Szczęśliwie mąż wówczas pracował na tzw. państwowej posadzie i był azylem bezpieczeństwa – wiadomo było, że co miesiąc dostanie pensję i to dzięki jego pomocy i zaangażowaniu, udało się zrobić ten pierwszy krok…
Jak wyglądało zarządzanie firmą w tamtych czasach?
To było zupełnie inaczej niż dziś pojmowane zarządzanie. Moja firma była mała i nie myślałam wtedy strategicznie. Nie planowałam działań na lata, chociaż miałam w głowie marzenia, by stworzyć szeroką gamę kosmetyków, dającą wybór klientom. Rządziły podaż i popyt. Trzeba było być elastycznym w działaniu wychodząc naprzeciw wymaganiom rynku. Dziś można bardzo szybko założyć firmę, ale wówczas, czasy były trudne, trzeba było zmierzyć się ze zbiurokratyzowaną machiną. Wszystkie procedury trwały niemal rok i nikomu nie zależało na tym, żeby w tym pomóc. Zakładałam firmę w rzeczywistości socjalistycznej, która z założenia miała utrudniać, a nie ułatwiać rozwój samodzielnej przedsiębiorczości.
Nie mieliśmy z mężem żadnych wzorców. Nie mieliśmy w swoim otoczeniu nikogo, kto by prowadził taką działalność, kto mógłby się podzielić doświadczeniami. Wszystko odbywało się na zasadzie logiki myślenia. Zrobiliśmy biznesplan, porównaliśmy wydatki i przychody i okazało się, że produkując pięć tysięcy kosmetyków miesięcznie jesteśmy w stanie utrzymać tzw. płynność finansową.
W jaki sposób produkty Dr Irena Eris trafiły na rynek?
Początkowo oferowaliśmy tylko jeden krem, a mimo, iż rynek był w zasadzie pusty, ciężko było go sprzedać. Sklepy państwowe nie chciały mieć do czynienia z prywatnym wytwórcą o nieznanej marce z jednym kremem w ofercie. Sklepy ajencyjne, które się wówczas pojawiały, również podchodziły do nas z rezerwą. Ich właściciele nie wiedzieli bowiem czy będą mogli się rozwijać, więc niechętnie przyjmowali nowe produkty i nie zależało im na tym, by inwestować. Paradoksalnie wydawało się, że na pustym rynku można sprzedać wszystko – nieprawda. Mieliśmy nadwyżki produkcji. Minęły prawie dwa lata, zanim sklepy nam zaufały i tak naprawdę rozpoczęły sprzedaż. Krem był bardzo dobrej jakości i konsumentki – dziś byśmy to nazwali marketingiem szeptanym – przekazywały sobie informacje o nim. Cena była raczej przystępna – to nie był bardzo drogi krem, ale też nie był tani. Nie prowadziliśmy żadnej aktywności reklamowej, bo wówczas reklama nie istniała. Nie było na ten temat ani wiedzy, ani narzędzi. Wszystkie zyski z działalności przeznaczaliśmy na inwestycje. Mogłam więc uruchomić produkcję drugiego kremu, inwestowałam w nowe maszyny. Moje Laboratorium było wtedy bardzo skromne, ale spełniało wszystkie swoje funkcje. Stopniowo je ulepszaliśmy. Po trzech latach zaczęliśmy czuć tzw. ssanie rynku. Skupiałam się na zwiększeniu produkcji, ale jednocześnie wprowadzałam nowe produkty. Zależało mi na tym, aby stworzyć gamę zróżnicowanych kosmetyków dla kobiet – najpierw do pielęgnacji twarzy, a następnie całego ciała, tak, by mogły w odpowiedni sposób o siebie dbać. Od samego początku przykładałam szczególną staranność nie tylko do jakości samej masy kosmetycznej, ale również do opakowań i sposobu ich ekspozycji czy też sprzedaży. Takie wyzwania wymagały często prawdziwej odwagi i determinacji, ponieważ przeważnie podejmowanie działania nie były typowe i w związku z tym dosyć ryzykowne. Miałam szczęście mieć u boku męża, który wspierał mnie w trudnych sytuacjach. – a takich momentów było i jest sporo. Stworzenie własnego Laboratorium miało być moim sposobem na życie. Miało umożliwić samorealizację i czerpanie satysfakcji z pracy.
Czy Pani firmę można nazwać rodzinną?
Mimo, że Laboratorium jest spółką akcyjną, to jednak wszystkie udziały są w naszych rękach, więc w tym rozumieniu jest ona nadal rodzinna. W firmie pracuje mój mąż, a ostatnio dołączył do nas syn. Syn pracuje w dziale sprzedaży, ale nie sądzę, aby swoją przyszłość zawodową wiązał z firmą. Nigdy go nie zmuszałam do pracy w Laboratorium, ani nie wpływałam na wybór kierunku jego studiów. Zostawiałam mu wolny wybór. Firma jest dzisiaj dużą organizacją, pracuje w niej ponad 500 osób, z których część to pracownicy z ponad dziesięcio- czy piętnastoletnim stażem.
W czym tkwi sukces marki „Dr Irena Eris”?
Myślę, że na ten sukces składa się wiele rzeczy. Nasz sukces to przede wszystkim zaufanie, jakim darzą nas klienci. Budowanie takiego zaufania jest procesem długotrwałym. To dbałość o najwyższą jakość produktów, ich innowacyjność, szacunek do klienta i do otoczenia/ Bardzo się staramy, aby nasze produkty były coraz lepsze, by nie stracić tego zaufania. Jesteśmy świadomi siły naszej marki, jednak cały czas pracujemy nad nowymi technologiami. Mamy unikalne w polskiej kosmetologii innowacyjne Centrum Naukowo-Badawcze, gdzie w pracowni in vitro prowadzimy badania na pozaustrojowych hodowlach komórek skóry. Prowadzimy badania na fibroblastach, czyli komórkach skóry właściwej, keranocytach czyli komórkach naskórka oraz na gotowych modelach skóry. Dzięki temu możemy bardzo starannie przebadać substancje aktywne.To jest konieczne, aby stworzyć naprawdę skuteczny, bezpieczny i innowacyjny kosmetyk. Badania prowadzimy również w pracowni in-vivo. Zgłaszają się do nas ochotnicy, którzy biorą udział w tych badaniach. Są klasyfikowani według różnych kryteriów – np. wieku, płci, typu skóry. Po wywiadzie dermatologicznym, pod stałą kontrolą lekarską, stosują nasze produkty. Następnie sprawdzamy głębokość zmarszczek, różnice w nawilżeniu, jędrności skóry. Jeżeli kosmetyk nie spełnia naszych oczekiwań wraca do laboratorium technologicznego i jest poddawany kolejnym ulepszeniom, modyfikacjom. Musi być dopracowany, czyli po prostu dokonały. Współpracujemy z wieloma placówkami naukowymi. Ostatnio m.in. zorganizowaliśmy warsztaty i ćwiczenia dla studentów Uniwersytetu Medycznego w Warszawie w zakresie badania aktywnych substancji In vivo i In vitro.
Kooperujemy też z wieloma innymi ośrodkami np. z Instytutem Techniki Jądrowej PAN czy Instytutem Onkologii. Wśród naszych produktów znajdują się też specjalne preparaty pielęgnacyjne dostępne tylko w aptece – tzw. dermokosmetyki. Są to kosmetyki stworzone specjalnie dla szczególnych potrzeb skóry naszych klientów. Jest to marka Pharmaceris z dwunastoma ściśle sprofilowanymi liniami Wśród nich są linie m.in. na rozszerzone naczynka, trądzik różowaty, schorzenia skóry głowy, pielęgnacja skóry kobiet w ciąży, czy skóry wybitnie alergicznej. Są to dla nas szczególnie ważne produkty, które przechodzą dodatkowe, liczne testy i wnikliwe badania kliniczne.
Jak się zrodził pomysł na hotele SPA?
Po 1989 roku, kiedy niespodziewanie przeszliśmy z socjalizmu do gospodarki rynkowej, wszystko zmieniło się diametralnie. Już nie byłam podejrzanym rzemieślnikiem – nagle stałam się businesswoman. Okazało się, że nie zbieram pieniędzy do przysłowiowej skarpety, lecz inwestuję, rozwijam firmę, tworzę miejsca pracy, płacę podatki, a sektor prywatny stał się tym, który napędza rozwój gospodarki. Pomysł wejścia w branżę hotelarską był dla mnie oczywistością i wynikał z mojego holistycznego podejście do piękna. Idea ta narodziła się z potrzeby dbania o samopoczucie tak fizyczne, jak i psychiczne. z tego wynikła chęć stworzenia odpowiednich warunków do wypoczynku połączonego z pielęgnacją ciała i szeroko pojętą odnową biologiczną. Oba nasze hotele ucieleśniają ideę SPA, która, podobnie jak Kosmetyczne Instytuty, jest synonimem luksusu i takiego właśnie holistycznego podejścia do piękna i pielęgnacji. w odpowiedzi na potrzeby klientów, którzy na co dzień prowadzą intensywne życie zawodowe, w obu hotelach zapewniamy kompleksowe usługi przyczyniające się do poprawy zdrowia, urody i odzyskania sił witalnych. Bazują one na naszej własnej koncepcji.
Hotel Wzgórza Dylewskie SPA otrzymał w styczniu piątą gwiazdkę. To ogromny sukces.
Ten hotel ma już trzy lata i był budowany z myślą o tym, że będzie to w przyszłości hotel pięciogwiazdkowy. Zakładaliśmy, że po pierwsze będzie to hotel ekskluzywny, a pod drugie będzie położony w niezwykłym miejscu blisko natury. Tak też się stało – hotel znajduje się w otulinie zieleni Parku Krajobrazowego Wzgórz Dylewskich. Jego sercem jest centrum SPA, tj. zaplecze saunowe, jacuzzi, basen, sale do ćwiczeń fitness i cardio fitness oraz nasz Kosmetyczny Instytut Dr Irena Eris. Droga do tej piątej gwiazdki nie była usłana różami. Wymagało to od nas ogromnego nakładu pracy. Należało przeszkolić duży zespół ludzi. Przystąpiliśmy do International SPA Associacion, amerykańskiej organizacji zrzeszającej takie ośrodki, następnie uzyskaliśmy od Niemieckiego Stowarzyszenie Wellness (Deutscher Wellness Verband) najwyższą certyfikację jakości – Premium Quality.
w Polsce jeszcze nie ma standaryzacji ośrodków SPA, a jest już na nie moda. Niestety, ośrodki te są na bardzo zróżnicowanym poziomie. Byliśmy świadomi wysokiego poziomu naszych usług, personelu, oferty, więc wystąpiliśmy o przyznanie piątej gwiazdki. Procedury trwały dość długo i w styczniu bieżącego roku zostały pomyślnie zakończone, co uważam za nasz wspólny sukces.
Na rynku mówi się o tym, że standardy obsługi Państwa hoteli są na równie wysokim poziomie. Na czym to polega? Czy to są jednolite projekty szkoleniowe?
Oba hotele są wizytówką naszej marki i zależy nam, aby oba odzwierciedlały nasze motto: „Luksus blisko natury”. Bardzo dużo uwagi poświęcamy temu, aby pracownicy naszych hoteli reprezentowali jak najwyższe standardy obsługi. Cały czas prowadzimy ciągłe szkolenia pracowników obu hoteli.
Są to szkolenia zarówno „twarde,” stanowiskowe i branżowe, ale też „miękkie” integracyjne. w szkoleniach udział bierze cały personel hoteli. Bardzo ważne są też szkolenia językowe.
Stworzyliśmy własne, porównywalne z tymi najlepszymi, światowymi, standardy służące do obsługi najbardziej wymagających gości, które podczas szkoleń wewnętrznych przekazujmy pracownikom.
Media nazywają Panią najskromniejszą z polskich milionerek. Jak to się dzieje?
Wyznaję zasadę, że przede wszystkim trzeba być sobą. Myślę, że jesteśmy z mężem tacy, jak ponad 30 lat temu. Jesteśmy spełnieni, mamy pracę, która nas satysfakcjonuje, rodzinę, poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że nasze życie czemuś służy. Pieniądze nie są dla mnie celem samym w sobie. Oczywiście są istotne, gdyż dzięki nim mogę rozwijać firmę, inwestować w nowoczesne technologie, produkować innowacyjne kosmetyki. Znalazłam sposób na życie, na samorealizację i czerpanie satysfakcji z pracy. Szanuję pracowników, klientów i konkurencję. Pozwala mi to z czystym sumieniem odczuwać zadowolenie z tego, że wykonałam kawał dobrej roboty, że spełniam swoje marzenia nikogo przy tym nie krzywdząc. Ludzie kupują moje kosmetyki, firma rośnie i odnosi sukces finansowy. Najważniejsze jest jednak to, że znalazłam swoje miejsce i mam poczucie, że moja praca jest doceniana. To olbrzymie szczęście.
Została Pani nominowana w plebiscycie „Pulsu Biznesu” – Złote Obcasy, na najbardziej wpływową kobietę polskiej gospodarki. Co Pani czuje otrzymując takie wyróżnienia?
Jest to bardzo miłe i stanowi zewnętrzną ocenę tego, co już zrobiłam. Cały czas patrzę jednak w przyszłość. Przeszłość też jest ważna, ale to nie zwalnia nas od posiadania marzeń, ciągłego dążenia do realizacji swoich pasji. Świat idzie naprzód i musimy za nim nadążać pozostając wiernymi nam samym.
Czego można Pani życzyć?
Myślę, że tego, aby angażując się w to, co robię nie stać się pracoholikiem. Chcę jednocześnie zwracać uwagę na otaczający mnie piękny świat.
Bo tak naprawdę wszystkie sfery życia muszą się uzupełniać. Konieczne jest znajdowanie czasu dla rodziny, na wspólny odpoczynek, hobby, bo tylko wówczas praca przynosi właściwe efekty.
Czy wydaje się Pani, że polskim kobietom trudniej jest odnieść sukces zawodowy niż mężczyznom ?
Daleka jestem od takich podziałów. W moim życiu nie spotkałam się nigdy z opinią, że moja praca jest lepsza czy gorsza tylko dlatego ,że jestem kobietą.
Sama również w pracy nie dzielę ludzi ze względu na płeć. Dla mnie ważne są predyspozycje i wiedza. Lubię, pracować z osobami kompetentnymi. z innowatorami, którzy mają ciekawe pomysły i którzy szukają nowych możliwości oraz z takimi, którzy lubią to, co robią. Cenię ludzi, którzy nie boją się wyrażać własnego zdania i są w stanie bronić swoich poglądów. Płeć tutaj nie ma znaczenia.
Historia pokazuje jednak, że kobiety są bardziej wytrzymałe i łatwiej znoszą wszelkiego rodzaju trudne sytuacje. w Polsce po ‘89 roku, kiedy zaczęły upadać duże zakłady, pojawiło się sporo bezrobotnych. Mężczyźni często poddawali się, ale kobiety musiały zadbać o męża i dzieci. Wówczas zaczęły tworzyć małe przedsiębiorstwa. Przeprowadzone kilka lat temu badania wykazały, że mamy najwyższy w Europie współczynnik przedsiębiorczości kobiet. Bardzo mnie to zaskoczyło, ponieważ tych kobiet nie widać, o nich się nie mówi, ale to one są w Polsce lepiej wykształcone i aktywne zawodowo. Coraz więcej pań, równie dobrze jak mężczyźni, spełnia się też na stanowiskach kierowniczych. Wystarczy spojrzeć, ile kobiet prowadzi własne firmy i radzi sobie z tym doskonale.
Są jednak pewne sfery, w których kobiet powinno być więcej, to jest na przykład polityka. Ale jeżeli kobiety w Polsce nie mają na to ochoty, to nie należy ich do tego zmuszać.
Czego życzyć naszym Klubowiczkom, Kobietom Sukcesu?
Na pewno wytrwałości i tego, żeby się nie zrażały tym, że ich sukces nie jest spektakularny – bo wcale taki nie musi być. Trzeba nauczyć się dostrzegać małe, codzienne osiągnięcia i właśnie z nich czerpać satysfakcję.
Ja bardzo lubiłam swoje Laboratorium, gdy pracowało w nim kilkanaście osób i czułam się w nim wspaniale. Teraz cieszę się oczywiście z rozwoju firmy, ubolewam jednak nad tym, że nie znam wszystkich moich pracowników, bo przecież nie sposób poznać ponad 500 osób. Życzę Klubowiczkom, aby rozwijały się zawodowo i dążyły do sukcesu, ale nie zapominały przy tym o pewnych swoich wartościach i o szacunku do otoczenia – wtedy satysfakcja murowana.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Katarzyna Supranowicz
Brak komentarzy
Przejdz do rozmowyBrak komentarzy!
Możesz być pierwszym rozpoczynającym konwersację.