Aktualności

Relacje buduję na wspólnym zaufaniu. Rozmowa z Joanną Preisner, właścicielką hotelu Bacówka Radawa & Spa, deweloperem, współautorką książki „Jak sprzedać mieszkanie i nie zwariować?”.

Relacje buduję na wspólnym zaufaniu. Rozmowa z Joanną Preisner, właścicielką hotelu Bacówka Radawa & Spa, deweloperem, współautorką książki „Jak sprzedać mieszkanie i nie zwariować?”.

25 listopada, 2018 0 komentarzy

Prowadzenie hotelu, praca we własnej firmie deweloperskiej, pisanie książek. Doba w Pani przypadku chyba najzwyczajniej w świecie jest za krótka?

Doba każdego z nas trwa tyle samo i wyłącznie od nas zależy, ile uda nam się zrobić danego dnia. Najważniejsza jest umiejętność codziennego zmotywowania się do ciężkiej, konsekwentnej pracy. Oczywiście przy dużej liczbie obowiązków i realizowanych zdań niezbędne są narzędzia, które pomogą nam wszystko poukładać, ułatwią nadanie priorytetów, przypomną o deadline’ach. Wspomagać nas w tym mogą nowoczesne aplikacje, ale tak naprawdę wystarczy zwykły notes i kalendarz – co komu pasuje. Bardzo ważne jest też skompletowanie odpowiedniego zespołu, nie możemy przecież zajmować się wszystkim osobiście. Muszą to być osoby kompetentne oraz godne zaufania, ponieważ ciągła kontrola i doglądanie również będzie zabierać nam czas, a dla samych pracowników będzie krępująca. Mam to szczęście, że udało mi się harmonijnie połączyć wszystkie te elementy, dlatego – chociaż z pewnością nie narzekam na nudę – nie mogę powiedzieć, że cierpię na chroniczny brak czasu.

Czy istnieje, Pani zdaniem, coś takiego jak gen rywalizacji? Czy kobiety ze sobą bardziej konkurują, czy jednak łączą siły i wspierają się wzajemnie w biznesie?

Nie sądzę, aby istniał gen rywalizacji. Być może niektórzy rzeczywiście mają większą skłonność do konkurencji, jednak tak naprawdę to my sami kształtujemy siebie przez całe życie, a więc również nasze zachowanie i reakcje. Świat jest zbyt skomplikowany, aby zredukować go wyłącznie do biologicznego uwarunkowania czy kwestii płci. Czasami łatwiej jest znaleźć wspólny język z kobietą, innym razem dochodzi do otwartego konfliktu. Do każdego człowieka należy podchodzić więc indywidualnie. Z drugiej strony wierzę, że kobieca solidarność może być bardzo dobrym fundamentem do wspólnych działań biznesowych. Jednak jest to coś, co same musimy stworzyć i wypracować – bo tak naprawdę jest to bardziej kwestia umowy społecznej niż określonej płci.

W jaki sposób radzi sobie Pani z konkurencją, która z roku na rok rośnie w siłę?

Tak samo jak 15 lat temu. Jeśli chce się zrobić coś wyjątkowego i odnaleźć na rynku, to trzeba tworzyć jakość. Robienie czegoś wyłącznie po to, aby wykreślić kolejny punkt z naszej listy zadań to strata czasu. Produkt lub usługa jaką wypuścimy będzie na odległość śmierdzieć bylejakością. Klienci wyczują na kilometr nasz brak profesjonalizmu. Najważniejsza jest jednak umiejętność pogodzenia aspektu finansowego z estetycznym. Większość inwestorów skupia się na tym, aby uzyskać jak największy wskaźnik powierzchni sprzedażowej, zapominając zupełnie o tym, że obiekt powinien posiadać także walory wizualne. Produkuje się dużo mieszkań ubranych niejednokrotnie w kiczowate formy. Jeśli nie ocierają się o tandetę, to można je określić co najwyżej jako poprawne i nie wychylające się ponad normę. Natomiast jeżeli chce się być widocznym na rynku nieruchomości i osiągać szybkie efekty sprzedażowe, to nie można ograniczać się do przeciętności, inaczej zginiemy w tysiącu ofert dostępnych na portalach ogłoszeniowych. Ludzie rozwijają się zawodowo, idą do przodu i chcą mieszkać w lepszych miejscach. To jest najtrudniejsze w byciu deweloperem – sprostanie oczekiwaniom klientów i tworzenie dla nich przestrzeni, które zostaną przez nich pokochane. Oprócz budowania jakości należy być również na bieżąco z nowinkami w każdej dziedzinie. W zakresie rynku nieruchomości jest to postęp technologiczny, rozwój interakcji międzyludzkich oraz kreatywny marketing. Każdy etap procesu tworzenia inwestycji i koordynowania działań musi być zaplanowany i skrupulatnie realizowany. Musimy nadążać za rozwojem, bo inaczej przepadniemy w gąszczu konkurencji.

Co jest, Pani zdaniem, siłą kobiet w biznesie?

Tak jak wcześniej mówiłam, nie lubię uogólniać. Jednak żeby nie uciekać całkiem od tego pytania, odpowiem na podstawie własnych doświadczeń. Wydaje się, że kobiety większą uwagę przykładają do szczegółów, łatwiej dostrzegają zagrożenia oraz skuteczniej tworzą relacje. To bardzo ważne cechy, których warto mieć świadomość. Z drugiej strony mężczyźni potrafią podjąć się zadań zdawałoby się niewykonalnych czy zdecydować na szalony oraz niebezpieczny krok, który niekiedy skutkuje niesamowitymi wynikami. Ja mam to szczęście, że prowadzę firmę razem z moim mężem – nasze charaktery uzupełniają się i równoważą, co daje niezwykłe efekty. Używając modnego słowa można powiedzieć, że działając razem osiągamy efekt synergii.

Za nami premiera Pani pierwszej książki (napisanej wspólnie z mężem) pt. „Jak sprzedać mieszkanie i nie zwariować?”. O czym jest Państwa poradnik?

Książka składa się z dziewięciu rozdziałów i każdy z nich porusza istotne kwestie – wszystkie są bowiem ze sobą połączone i zastosowane jako całość stanowią skuteczną pomoc w sprzedaży mieszkania. W sposób czytelny i prosty pokazujemy czytelnikowi, że w obszarze obrotu mieszkaniami wcale najważniejsze nie jest posiadanie profesjonalnej wiedzy, a wystarczy umiejętne zastosowanie pewnych metod i narzędzi, które umożliwiają szybką sprzedaż. Cały proces zbywania nieruchomości sprowadza się do precyzyjnego zdefiniowania potencjalnego klienta, dobrze sformułowanego ogłoszenia oraz zastosowania odpowiednich kanałów sprzedażowych, za pośrednictwem których komunikat trafi do naszej grupy docelowej. Całej tej drodze towarzyszy masa czynników, które złożą się na ostateczne zamknięcie transakcji. Gra zmysłów, o której wspominamy na kartach książki może wprowadzić nowe doświadczenie. Mówimy też o tym jak ocenić, czy mieszkanie wymaga remontu i jak przeprowadzić go niewielkimi nakładami finansowymi. Te i wiele innych kwestii omówiliśmy na łamach „Jak sprzedać mieszkanie i nie zwariować?”. Najważniejsze było dla nas poruszenie wielu różnych sytuacji, których sami doświadczyliśmy i które nie są wyłącznie przekoloryzowaną bajką, ale rzeczywistością w procesie sprzedaży nieruchomości.

Napisanie książki to bardziej PR, reklama Państwa firmy/osoby czy po prostu spełnienie kolejnego marzenia? Jaka była geneza powstania książki?

Pomysł na książkę zrodził się z naszej potrzeby dzielenia się wiedzą i doświadczeniem. My też kiedyś startowaliśmy w tej branży, popełnialiśmy błędy i uczyliśmy się każdego dnia nowych rzeczy. Dlaczego nie mielibyśmy oszczędzić niejednej duszy zmartwień wynikających z takiej pracy? Na rynku nieruchomości działamy już blisko 15 lat, więc w naszych głowach kotłuje się od przemyśleń na temat branży. Wiemy, jak skutecznie sprzedawać nieruchomości i tym właśnie chcieliśmy się podzielić. Jak to się teraz modnie mówi – sprzedajemy nasze know how. Ale wydana przez nas pozycja to nie tylko suchy poradnik, ale także autentyczna opowieść o sporym kawałku naszej wspólnej historii, będącej jednocześnie fascynującą przygodą. Na kartach „Jak sprzedać mieszkanie i nie zwariować” przytaczamy realne sytuacje, zabawne anegdoty oraz przykłady z życia wzięte. Jednego możecie być więc pewni: w tej książce nie ma żadnej ściemy.

Jedną z recenzentek „Jak sprzedać mieszkanie i nie zwariować?” jest Katarzyna Dowbor, znana i ceniona prezenterka telewizyjna. Dlaczego ona?

Wybór recenzentów książki nie był łatwy. Długo zastanawialiśmy się nad tym, kto powinien ocenić naszą książę. Prawda jest taka, że i tak każdy czytelnik dokona analizy sam i oceni poradnik po swojemu. Najważniejsze dla nas było jednak trafienie do osób, które nie są specjalistami w zakresie sprzedaży nieruchomości, a jednak mają pewną wiedzę na temat funkcjonowania tej branży. Katarzyna Dowbor jest prowadzącą program telewizji Polsat „Nasz Nowy Dom”. Dostarcza uczestnikom wielu emocji, jest osobą charyzmatyczną i twardo stąpającą po ziemi. Stwierdziliśmy, że to właśnie do niej powinien trafić pierwszy egzemplarz książki „Jak sprzedać mieszkanie i nie zwariować?”.

Jakimi wartościami kieruje się Pani w biznesie?

Dziś wiele mówi się o etyce zawodowej czy etyce w biznesie. Tymczasem obie te kwestie wystarczy sprowadzić do bardzo ogólnych zasad i wartości, które wszyscy znamy. Relacje buduję na wspólnym zaufaniu – wierzę w kompetencje moich pracowników, dzięki temu czują się oni pewnie i bezpiecznie, co pozwala na wyzwolenie ich pomysłowości i kreatywności. Wiem też, że każdy może popełnić błąd, dlatego nie wściekam się w przypadku potknięć jeżeli nie są one poważne czy nagminne. Natomiast w kontaktach z klientem najważniejsza jest uczciwość. Mieszkania, które sprzedajemy muszą być odpowiedniej jakości, dokładamy wszelkich starań, aby zadbać o najdrobniejsze szczegóły, ponieważ nie ma w naszej firmie miejsca na półprodukty.

Jak Pani sądzi, w czym tkwi sekret utrzymania pozytywnej atmosfery w firmie? Jak dba Pani o to, żeby osoby współpracujące z Państwa firmą i np. pracownicy hotelu byli zadowoleni ze wspólnie podjętych działań?

W obu przypadkach – zarówno w relacjach z pracownikami, jak i klientami – bardzo ważna jest komunikacja. Kiedy potrafimy ze sobą rozmawiać, to możemy rozwiać ewentualne wątpliwości, wyjaśnić nieporozumienia oraz dojść do satysfakcjonującego kompromisu. Jeżeli w zespole pojawia się ferment, to trzeba reagować; kiedy mieszkańcy są z czegoś niezadowoleni, to należy zaproponować rozwiązanie problemu. Dlatego tak ważne jest, aby umieć słyszeć, a nie wyłącznie słuchać, w przeciwnym wypadku zignorujemy sygnały, które docierają do naszych uszu. Na dobrą atmosferę w firmie można jednak spojrzeć z bardziej ogólnej perspektywy. Ktoś kiedyś powiedział, że dobra kondycja przedsiębiorstwa, ciągły jej rozwój oraz kolejne sukcesy to najlepsze lekarstwo na wszelkie biznesowe bolączki. Każdemu lepiej pracuje się w miejscu z perspektywami, któremu nie grozi widmo upadłości. Dlatego znów wszystko sprowadza się do ciężkiej i konsekwentnej pracy. Reszta – jakkolwiek nie zabrzmi to banalnie – ma swoje podstawy w zdrowym rozsądku i przyzwoitym zachowaniu.

Największe pozazawodowe marzenie?

Mam tę przypadłość, że uwielbiam spełniać swoje marzenia. Robię to każdego dnia. Jedne są mniejsze i można je realizować ot tak, na szybko. Inne – wymagają skupienia i długofalowych działań. Najważniejszym moim celem, do którego dążę każdego dnia i które będzie realizowane do końca mojego życia, jest nauczenie moich dzieci, że marzenia nie spełniają się same. Trzeba je spełniać samemu. Muszą mieć świadomość tego, że trzeba iść do przodu i wyznaczać sobie cele, z których realizacji będą później czerpać masę satysfakcji. I to jest właśnie moje największe marzenie.

 

Rozmawiała: Ilona Adamska

Brak komentarzy

Przejdz do rozmowy

Brak komentarzy!

Możesz być pierwszym rozpoczynającym konwersację.

<