Aktualności

Małżeństwo z pasją – wywiad z Izą i Piotrem Witkowskimi

Małżeństwo z pasją – wywiad z Izą i Piotrem Witkowskimi

25 sierpnia, 2011

Uzupełnijcie jednym zdaniem:

IW:
JESTEM podekscytowana, kiedy ląduję w nowym miejscu i nie wiem, gdzie będę dziś spać i jakich ludzi spotkam.
BĘDĘ zawsze dbać o nasze ognisko domowe, o to co razem tworzymy.
Marzę o rowerowej wyprawie dookoła świata i o tym, żeby nigdy w naszym życiu nie zabrakło miejsca na nasze pasje.
Jestem zadowolona ze swojego życia, z tego, co stworzyłam razem z Piotrem. Uważam, że nasze życie jest niezwykłe. Ciężką pracą i ogromną determinacją powołaliśmy do życia EnglishForYou. Budowanie własnej firmy dużo kosztowało, ale dało też dużo niezależności, a przede wszystkim stworzyło możliwość ciągłego samorozwoju. Jestem zadowolona z tego, że za zarobione pieniądze nie kupujemy drogich gadżetów, które kurzą się na półkach, tylko zawsze zgodnie ruszamy w świat.
W wolnym czasie pochłaniam książki, montuję filmy z naszych podróży, jeżdżę na rowerze i nie mogę długo usiedzieć w jednym miejscu.
Praca jest dla mnie miejscem, które uwielbiam, bo EnglishForYou stworzyłam razem ze swoim mężem od podstaw. Czasem jest pod górę, ale to miejsce, które wspólnie zbudowaliśmy i w którym na nowo odkrywamy wiele możliwości rozwoju dla samych siebie, jednocześnie nigdy nie wchodząc sobie w drogę i nie rywalizując. Jesteśmy najlepiej dobranymi wspólnikami pod słońcem:)

PW:
JESTEM nieustannie naładowany niespożytą energią, dlatego jestem w ciągłym ruchu.
BĘDĘ zawsze u boku mojej żony:)
Marzę, aby móc uciekać na całą zimę do ciepłych krajów, a do Polski wracać na wiosnę i lato.
Jestem zadowolony, że sam tworzę dla siebie miejsce pracy. Własna firma to niezwykle kreatywny sposób na życie. Jestem zadowolony, że razem z Izą nieustannie coś odkrywamy, że mamy pasje i wspólne zainteresowania, że razem pracujemy, podróżujemy i od 12 lat tworzymy wspaniały związek.
W wolnym czasie planuję kolejne podróże. Moją pasją jest fotografia, czemu oddaje się głównie podczas naszych wyjazdów.
Praca jest dla mnie nieustannym wyzwaniem.

Skąd wzięła się Wasza podróżnicza pasja?

IW: Wydaje mi się, że ze wspólnej pasji do przygody zrodziła się nasza miłość, kiedy 18-letnią rumuńską dacią ruszyliśmy w szaloną podróż przez Polskę. Po trzech miesiącach już byliśmy zaręczeni.
PW: Mnie nosiło od dziecka i nagle w odpowiedniej chwili spotkałem na swojej drodze drugą niespokojną duszę, żądną ciągłego odkrywania. Dziś trudno powiedzieć, kto jest z nas większym wiercipiętą:)

Jakie są Wasze największe podróżnicze osiągnięcia?

IW: Bezapelacyjnie podróż „Afircan Express” w 2009 roku, podczas której przemierzyliśmy tylko we dwoje jednym samochodem cały Czarny Ląd, z Warszawy aż na Przylądek Dobrej Nadziei. Kosztowała nas wiele wysiłku, ale radość z dotarcia do upragnionego celu możemy porównać tylko do emocji z naszego ślubu.
PW: Wiele ryzykowaliśmy podczas tej podróży, ale spełniliśmy marzenie sprzed kilku lat, kiedy obiecaliśmy sobie na krańcu Afryki, że kiedyś dotrzemy tu naszym autem. Niezliczone godziny spędziłem w warsztacie samochodowym, bo w tej kwestii byłem zdany tylko na siebie, wiele razy podczas podróży dokręcałem poluzowane śruby i wiele razy byłem brudny i zmęczony, ale jestem dumny i szczęśliwy, że to zrobiliśmy. W 65 dni spod warszawskiego bloku dotarliśmy przez trzy kontynenty, dwa zwrotniki i równik na koniec Afryki. Nasz koniec świata.

Na co dzień prowadzicie szkołę językową – czy Wasze zainteresowania mają wpływ na pracę?

IW: Oczywiście, staramy się przekonać słuchaczy EnglishForYou, że dzięki znajomości języka angielskiego świat stoi przed nimi otworem. Jesteśmy tego żywym przykładem.
PW:  Spotykając ludzi w różnych zakątkach naszego globu opanowaliśmy bardzo ważną, ale rzadką umiejętność – słuchania innych. Na co dzień praktykujemy to w naszej szkole angielskiego. Słuchamy naszych słuchaczy i staramy się wczuć w ich potrzeby. Dzięki temu często w EnglishForYou szyjemy kursy na ich miarę.

Jak udaje Wam się pogodzić życie prywatne z zawodowym?

IW: To bywa trudne, bo razem pracujemy i razem podejmujemy decyzje. Często w domu dyskutujemy na tematy związane z EnglishForYou, o naszych słuchaczach, ofercie i programach nauczania. To nieuniknione. Odpoczywamy w ruchu. Ostatnio najlepiej nam to wychodzi na rowerach. Podczas spotkań z przyjaciółmi staramy się, jak najmniej mówić o pracy
PW: Nasze życie prywatne jest nierozerwalne z naszą szkołą angielskiego, dlatego dla dobra nas i EnglishForYou uciekamy czasem w świat. Skupiając uwagę na ciekawych tematach fotograficznych i rozmowach z tubylcami na chwilę zapominamy o obowiązkach zawodowych. Im dalej jesteśmy, tym lepiej nam to wychodzi.

Czy w trakcie Waszych wypraw dochodziło do niebezpiecznych sytuacji?

IW: W dalekie wyprawy na własną rękę wpisane są nieopisane emocje i przygody, ale również ryzyko. Na szczęście zawsze spadamy na cztery „łapy”. Prawdziwy strach, a nawet panikę czułam, kiedy doświadczony przewodnik zgubił drogę w amazońskiej dżungli, w Peru i po raz trzeci z rzędu lądowaliśmy przy tym samym ogromnym drzewie. Nie mieliśmy zapasu wody ani jedzenia. Piotr, jako jedyny z naszej trójki, choć kompletnie pozbawiony zmysłu orientacji, nie wpadł w panikę, tylko zachowując spokój ustalił położenie słońca i względem niego rzekę, na której bujało się nasze czółno. Dzięki stoickiemu spokojowi bardzo niespokojnego człowieka kolację jedliśmy  w obozie, a nie umieraliśmy ze strachu i głodu pośród dzikiej puszczy.
PW: Z pewnością największy stres przeżyłem podczas naszego samotnego rajdu przez Afrykę, zwłaszcza że byłem jedynym kierowcą i jednocześnie mechanikiem. Nie na żarty przestraszyłem się, kiedy w północnej Kenii, obszarze, na którym grasują uzbrojone bandy, poleciały w naszą stronę kamienie. Albo kiedy w Zambii wszedłem do rzeki, na brzegu której nieopodal wygrzewały się krokodyle, a ja musiałem sprawdzić jej poziom i dno i ocenić szanse na przejazd naszym jeepem. Kiedy wróciłem do auta nie mogłem opanować drżenia rąk, a musieliśmy jechać dalej.

Co najmilej wspominacie z ostatnich podróży?

IW: Wjazd do Kapsztadu po 65 dniach naszej wielkiej wyprawy. Łzy radości same płynęły po policzkach. Tych emocji nie sposób wyrazić słowami. Na Przylądku Dobrej Nadziei uwierzyliśmy, że marzenia naprawdę się spełniają. Drugi raz taką satysfakcję czułam, jak po przebyciu blisko 1000 km w 12 dni wjeżdżałam rowerem do Pekinu.
PW: Muszę powtórzyć za Izą. Największą radością, która wprost rozsadzała moje serce był wjazd do Kapsztadu. To był drugi, po naszym ślubie, najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Z radości wycałowałem nie tylko Izę, ale również opony Jeepa:)

Co doradzilibyście ludziom czującym podobną potrzebę poznania świata, ale bojącym się podjąć działanie?

IW: Po pierwsze, każdy kto chce ruszyć w świat samodzielnie powinien znać język angielski lub inny język obcy, żeby móc się porozumieć z otoczeniem. Po drugie, nie skakać od razu na głęboką wodę. Nie od razu jechać w dzicz i podejmować duże wyzwania. My też zaczynaliśmy od mniejszych podróży, żeby odważyć się na samotną podróż przez Czarny Ląd. Samodzielne podróżowanie daje ogromne poczucie niezależności.
PW: Przede wszystkim trzeba dobrze się przygotować do dalekich i samotnych podróży, nie popadając oczywiście w zbytnią przesadę. Kolejne podróże uczą nas, na co zwracać szczególną uwagę i co pakować do plecaków. Jeśli zachowamy zdrowy rozsądek i nieprzesadną ostrożność nic złego nie powinno się przytrafić. Generalnie na świecie ludzie są dobrzy i wyjątkowo pozytywnie nastawieni do podróżników. Nieszczęśliwy wypadek lub rozbój może się zdarzyć tuż pod naszym domem, bez wyjeżdżania na koniec świata. Tak więc pakować walizki i spełniać swoje pragnienia!

Na czym polegają kursy Travel and Guide?

IW: Postanowiliśmy wykorzystać w EnglishForYou nasze podróżnicze doświadczenie i połączyć naukę angielskiego z warsztatami o przygotowaniach do podróży na własną rękę. Udostępniamy naszym słuchaczom ciekawe artykuły w języku angielskim, pomagamy zaplanować podróż i oszacować budżet.
PW: Dzięki warsztatom Travel & Guide słuchacze nie tylko rozwijają swój angielski, ale dowiadują się, co spakować do walizki. Wspólnie rysujemy trasę, zaznaczamy najciekawsze miejsca, uprzedzamy o zagrożeniach i pomagamy przygotować niezbędne dokumenty. Cieszymy się, że możemy podzielić się naszą wiedzą i zarazić pasją.

Jak wyglądają Wasze plany na przyszłość?

IW: Nie robimy dalekosiężnych planów. Nie mamy zapełnianego kalendarza na rok czy dwa do przodu. Nasze dotychczasowe życie daje nam dużo satysfakcji, więc nie widzimy potrzeby, aby je zmieniać. Nasze plany zawsze zależne są od pracy zawodowej i rytmu, jaki wyznacza nam EnglishForYou.
PW: W najbliższej przyszłości myślimy o wakacjach w grudniu, oczywiście w ciepłym kraju. Może Wietnam z Birmą, może po raz kolejny Ameryka Łacińska. Zobaczymy… Na pewno polecimy gdzieś z naszymi rowerami, bo to fantastyczny sposób na podróżowanie. Aktualnie zajęci jesteśmy rekrutacją w naszej szkole językowej, więc póki co żyjemy teraźniejszością.

Miejsce do którego chcielibyście powrócić? Dlaczego?

IW: Jednym głosem powiemy Afryka Południowa, bo właśnie tam udaliśmy się w naszą pierwszą daleką podróż, potem jeszcze wróciliśmy dwa razy, żeby w 2009 roku dojechać na kraniec Afryki własnym samochodem. Mamy ogromny sentyment do tego miejsca na ziemi. Wspaniałe krajobrazy, góry, sawanna, dwa oceany, dzikie zwierzęta, ludzie o różnym kolorze skóry i różnym rodowodzie. To fantastyczny tygiel, który warto zobaczyć i bliżej poznać.
PW: Jak jednym głosem to tylko RPA! Byłem tam pięć razy i co jakiś czas tęsknię za tym pięknym krajem. Myślę, że jeszcze nieraz tam razem wrócimy. To magiczne miejsce. Tam spełniają się marzenia:)