Przepracowane, nieustannie zerkające w monitor komputera, obsesyjne sprawdzające pocztę na smartfonie – taki jest coraz częściej wizerunek nowoczesnych kobiet sukcesu. Ale czy nie jest on nieco zafałszowany? Czy na pewno pracodawcy wymagają od nas stuprocentowej dyspozycyjności i gotowości do odpisywania na wiadomości dwadzieścia cztery godziny na dobę? A może same wpędzamy się w ślepy zaułek pracoholizmu, który skrywa w sobie coś z pozoru niewinnego, a co łatwo może przemienić się w poważny problem – uzależnienie od Internetu? Warto się nad tym zastanowić, bo siecioholizm staje się ostatnimi czasy prawdziwą plagą, a jego leczenie nierzadko przybiera takie formy, które zazwyczaj kojarzą nam się z odwykiem od alkoholu lub narkotyków.
Jak rozpoznać problem?
Z pozoru odpowiedź na to pytanie wydaje się prosta – siecioholizm ma miejsce wtedy, gdy nie kontrolujemy czasu spędzanego w Internecie (bez względu na to, czy łączymy się z nim za pośrednictwem komputera, telefonu czy tabletu), a w dodatku przeznaczamy go na bycie online w o wiele za dużych dawkach. Ale tu rodzi się pytanie: co wtedy, gdy nasze życie zawodowe zależy od działań prowadzonych w sieci? Przecież na tym polega wspinanie się po szczeblach kariery w wielu modnych i dobrze płatnych zawodach, np. na stanowiskach menadżerskich, accounckich, kierowniczych czy w działach kreatywnych.
W takiej sytuacji należy umieć szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie: ile faktycznie czasu spędzamy w sieci w związku z naszym życiem zawodowym, a ile marnujemy go na rozmaite przyjemne, ale niekoniecznie niezbędne czynności – przeglądanie statusów na Facebooku i LinkedIn, nałogowe, ale bezproduktywne sprawdzanie poczty, zerkanie na śledzone portale, czy nawet na dyskretne granie w gry przeglądarkowe. Jesteś w pracy po 16 godzin na dobę? A może uda Ci się odchudzić ten czas pracy o 2-3 godziny, jeżeli zrezygnujesz z wysokiej aktywności na portalach społecznościowych, a zyskasz w ten sposób dodatkowe chwile dla rodziny i przyjaciół? Warto spróbować. Niestety, może okazać się, że na taki eksperyment jest już za późno.
Co nas uzależnia?
W zasadzie zależy to od wielu czynników: sytuacji zawodowej, grupy społecznej, płci, wykształcenia. Przed laty do najbardziej zagrożonej siecioholizmem grupy społecznej należeli dorastający chłopcy i studenci – to oni poświęcali najwięcej czasu na hazard internetowy, piractwo i pornografię. Nic też dziwnego, że do podstawowych typów uzależnień należą takie problemy, jak erotomania sieciowa (np. uzależnienie od cyberseksu, portali randkowych i przeglądania stron pornograficznych), uzależnienie od hazardu uprawianego w Internecie oraz od kompulsywnego gromadzenia danych. Takie przypadłości są też najczęściej wymieniane w literaturze przedmiotu poświęconej siecioholizmowi, obok innych, diagnozowanych przede wszystkim przez dr Kimberly Young, problemów – socjomanii internetowej (czyli uzależnienia od wirtualnych kontaktów z innymi), przeciążenia informacyjnego (czyli podejmowania zbyt wielu aktywności sieciowych naraz), a nawet uzależnienia od samego faktu przebywania w Internecie bądź pracy na komputerze.
Ale to jeszcze nie wszystko. Ostatnimi czasy wachlarz uzależnień powiększył się o nowe postaci siecioholizmu, takie jak odczuwanie wewnętrznego przymusu bycia nieustannie online, sieciowy pracoholizm czy uzależnienie od portali społecznościowych. Nie da się ukryć, że nowe formy uzależnienia od Internetu dotykają przede wszystkim płeć piękną (zarówno kobiety sukcesu, jak i gospodynie domowe), a wiąże się to z rozwojem technologii IT wykorzystywanych w miejscach pracy oraz z szaloną popularnością Facebooka i innych portali internetowych, na których kobiety stanowią z reguły większość aktywnych użytkowników. Przy okazji coraz chętniej na tych portalach gramy w różnego typu gry (pamiętacie facebookową farmę, prawda?), co dodatkowo pogłębia nasze uzależnienie od sieci.
Jak bronić się przed uzależnieniem?
Po pierwsze – trzeba nauczyć się oddzielać pracę zawodową od rozrywki i nie przedłużać ponad miarę czasu poświęcanego faktycznie na pracę tylko dlatego, że musimy po drodze sprawdzić po raz setny tego dnia skrzynkę, wrzucić status na Facebooku czy zrobić coś bardzo ważnego w wirtualnej restauracji. Bo w przeciwnym przypadku nie będziemy umiały odróżnić pracoholizmu od siecioholizmu, a przecież jedno z drugim jest bardzo ściśle powiązane. A następnie musimy ograniczyć zbędne aktywności podejmowane w Internecie na rzecz tych działań, które faktycznie są ważne dla naszej kariery.
Po drugie – trzeba odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytania, zadawane standardowo przez terapeutów zajmujących się uzależnieniem od sieci. Czy poświęcamy prawdziwe relacje z rzeczywistymi ludźmi – rodziną, przyjaciółmi – na rzecz kontaktów wirtualnych? Czy krzywdzimy kogoś bliskiego, bo życie online jest dla nas ważniejsze niż dom? Czy okłamujemy bliskich, by ukryć faktyczną ilość czasu poświęcanego na świat wirtualny? Czy często spędzamy w sieci więcej czasu, niż pierwotnie zakładałyśmy? Czy próby ograniczania tego czasu wiążą się z negatywnymi emocjami, takimi jak irytacja, złość czy zniecierpliwienie? A może są one zazwyczaj nieudane i wiążą się z obsesyjnym myśleniem o świecie wirtualnym? Jeżeli na część z tych pytań odpowiemy pozytywnie, trzeba koniecznie pomyśleć o terapii.
A gdzie się zgłosić na terapię?
W tej chwili możemy już wybierać w rozmaitych formach leczenia siecioholizmu – od wizyt w prywatnym gabinecie psychologicznym po bezpłatne zajęcia w grupach terapeutycznych przypominających spotkania anonimowych alkoholików, a organizowane w ośrodkach walki z uzależnieniami. Od pacjenta zależy wybór rodzaju terapii, ale zakres leczenia powinien być wybrany przez terapeutę – niektórym pacjentom wystarczy rezygnacja z grania w gry sieciowe bądź prowadzenia kont społecznościowych, a innym trzeba zarządzić czasowe odcięcie od sieci (standardowo: na dwa tygodnie).
Jedno jest pewne. O ile osoby uzależnione od alkoholu bądź narkotyków muszą za wszelką cenę wystrzegać się kontaktu z tymi substancjami, o tyle siecioholicy nie mogą po przebytej terapii pozostawać całkowicie offline, bo we współczesnym świecie jest to w zasadzie niemożliwe. Leczenie uzależnienia od Internetu musi zatem polegać przede wszystkim na przygotowaniu do mądrego i odpowiedzialnego korzystania z sieci. O co zresztą powinnyśmy dbać na co dzień!
Konsultacja: http://www.datalab.pl/