Najpierw odliczamy dni do Świąt, do magicznej atmosfery, której nie spotkamy w żadnym innym okresie niż w tym. A później…? Nerwy, gonitwa, kolejki…. Nie w tym roku będzie inaczej. I choć przygotowań jest bez liku to, aby nie zwariować, w tym roku wszystko postanowiłam robić z dziećmi, powiem więcej – postanowiłam zrobić ich odpowiedzialnymi za całe przygotowanie:-) Ja tylko sugerowałam, doradzałam, próbowałam, a przy tym, genialnie się wszyscy bawiliśmy.
Zrobiliśmy listę rzeczy do zrobienia i tym zajął się najstarszy syn. Precyzja z jaką to wykonał spowodowała, że nie umknął nam żaden detal.
Każdy robił to, co lubił, a że jest ich troje- różnorodność była zapewniona.
I tak… Córka zadbała o wyjątkowe nakrycie stołu, w tym celu potrzebowała tylko i wyłącznie swojej kreatywności, a efekt był piorunujący. Wszyscy goście zachwycali się pomysłowością, a ona… ona była prze szczęśliwa.
Najmłodszy Syn sprawdzał swoje zdolności kulinarne:
Robiliśmy sobie przerwy, aby złapać dobrodziejstwo zimy, która skromnie zaprezentowała się na Święta.
Atmosfera była magiczna. Odpoczęliśmy, a najważniejszym jest to, że byliśmy razem. Bo oto właśnie chodzi, aby przeżywać wszystkie chwile w gronie kochanych osób, dla których niezależnie od tego jakie piastujesz stanowisko, zawsze będziesz mamą:-)