Elastyczne godziny pracy, możliwość wyboru najbardziej interesujących nas ofert, brak konieczności opuszczania swoich przytulnych czterech ścian – to tylko niektóre z zalet freelancingu. A jest ich więcej, jeśli tylko zechcemy się przyjrzeć. Żmudna praca na etacie od 8 do 16 zapewne niejednokrotnie zaszła nam wszystkim za skórę i jedyne, o czym marzyliśmy, to rzucić wszystko i wreszcie zacząć pracować na własny rachunek. Czy jednak praca w pidżamie to tylko błękitne niebo, czy może czasami pojawia się na nim jakaś chmurka?
Freelancer – kto to taki?
Etymologia słowa freelancer sięga w głąb osiemnastego wieku. Pisarz William Scott użył go po raz pierwszy w celu opisania wojownika walczącego po stronie, która zaproponowała mu większe wynagrodzenie za wykonane zlecenie. Dzisiejszy wolny strzelec niewiele różni się od średniowiecznego rycerza, decydując się pracować dla zleceniodawcy oferującego najlepsze i najbardziej wymierne honorarium za zrealizowany projekt. I chociaż zawód wojownika wyszedł już z mody, współczesny freelancer to przede wszystkim fotograf, programista, tłumacz, dziennikarz lub grafik. Dzięki popularyzacji internetu zawód wolnego strzelca stał się sposobem na życie tysiąca Polaków. To właśnie oni prześcigają się w zdobywaniu kolejnych zleceń i ich realizacji. Ponieważ w tej profesji, by zostać zauważonym i utrzymać ciągły przypływ zleceń trzeba dać z siebie wszystko.
I chociaż kusi nieuregulowany czas pracy, brak szefa oddychającego w kołnierz i możliwość wyjazdu na urlop każdego dnia, zawód wolnego strzelca ma też swoje minusy. Zanim więc zdecydujesz się rzucić etat i pracować na własny rachunek, rozważ zalety i wady tej formy zarobkowania.
Dzień pierwszy
Wyobraź sobie swój dzień jako freelancer. Godzina szósta. Twój partner zwleka się z łóżka tak, aby zdążyć wziąć prysznic, zjeść śniadanie i jeszcze przebić się przez korki, które zmarnują kolejne pół godziny życia. Ty obracasz się na drugi bok i odpływasz w objęcia Morfeusza na kolejne dwie godziny. Godzina ósma. Wstajesz, włączasz TV i przygotowując sobie aromatyczną kawę, która według reklamy zmieni Twoje życie, słuchasz najświeższych doniesień z kraju i ze świata. Uruchamiasz swój komputer i, jeszcze w pidżamie, bo po co się przebierać, zasiadasz do zlecenia, które udało Ci się „ustrzelić” dwa dni temu. Deadline się zbliża, ale przecież możesz pracować do późna w nocy. Jutro w końcu odeśpisz.
Bajka? Niekoniecznie, ponieważ będąc wolnym strzelcem, sam decydujesz o swoich godzinach pracy. To, czy będziesz codziennie pracować od 8 do 16 przez cały tydzień, czy może zrealizujesz projekt w dwie doby, zależy tylko od Ciebie. Dowolne godziny pracy to argument, którego nie zdoła obalić żaden przeciwnik profesji freelancera. A jej sympatycy zalety potrafią wymieniać w nieskończoność. Brak konieczności planowania urlopu z paromiesięcznym wyprzedzeniem, brak pracodawcy kontrolującego każdy Twój ruch czy wreszcie kontakt z różnorodnymi ludźmi, dla których wykonujemy zlecenia, niewątpliwie wpływają na atrakcyjność zawodu freelancera. Profesja wolnego strzelca to także możliwość ustalania własnych zarobków, adekwatnych do czasu poświęconego na pracę oraz umiejętności i wysiłku w nią włożonych. Wielu specjalistów pracujących na zlecenie to eksniewolnicy etatu i sztywnych godzin, w których musieli wykazać się największą produktywnością. Lwia część tych pracowników deklaruje, że porzucili regularną pracę ze względów nie tylko zarobkowych, ale także z braku uznania ze strony pracodawcy. Dzięki pracy na własny rachunek mogą realizować się jako specjaliści, którzy robią przede wszystkim to, co lubią. Ich umiejętności stanowią ich kapitał i są bazę wyjściową do podejmowanych przez nich zleceń. Dlatego proces samodokształcania oraz podnoszenia własnych umiejętności i kwalifikacji jest wśród wolnych strzelców niejednokrotnie konieczny. To także doskonałe rozwiązanie dla kobiet, które mają poczucie wyrządzonej krzywdy w czasie symultanicznego wspinania się po szczeblach kariery i planowania rodziny. Ciąża w przypadku freelancerów nie jest równoznaczna z utratą pracy. Wymaga tylko bardziej przemyślanego i wybiórczego doboru zleceń.
Dzień drugi
A teraz wyobraź sobie następny dzień. Godzina szósta. Twój partner zwleka się z łóżka i oddala się w kierunku kuchni. Zazdrośnie zerkasz na jego poczynania, licząc w myślach godziny spędzone przed komputerem. Zbliżający się deadline nie pozwolił Ci nawet na odrobinę snu, w efekcie jedyne, o czym marzysz, to ciepłe łóżko. Zbierasz się w sobie, pamiętając o poprzednim miesiącu, w trakcie którego nie udało Ci się zdobyć ani jednego zlecenia. Nie pozwalasz sobie nawet na odrobinę wytchnienia, ponieważ projekt musi być ukończony przed piętnastą. Tęsknisz za etatem i popołudniami, które były tylko dla Ciebie. Uff, jeszcze tylko parę godzin.
Koszmar? Niejednokrotnie tak. Zawód freelancera niestety wiąże się z koniecznością zdobywania zleceń. A to oznacza, że czasami może nam się nie udać, co konsekwentnie da początek chudym tygodniom, nawet miesiącom. Decyzję o urlopie wielu wolnych strzelców odkłada na później, bojąc się przestoju w ich życiu zawodowym. Zresztą i tak nikt nie zapłaci Ci za bezproduktywne wylegiwanie się na plaży. Oczywiście możesz zdecydować się zabrać pracę ze sobą, ale wtedy gdzie sens, gdzie logika?
Dla kogo?
Praca na własny rachunek ma również wiele psychologicznych aspektów, z którymi nie wszyscy są w stanie sobie poradzić. Nie chodzi tu tylko o presję związaną z brakiem zleceń, ale także ogromną konkurencyjność na rynku. Częsty spadek motywacji i twórczych zdolności wpędza wielu sympatyków tego zawodu w niemoc, co kończy się obniżoną produktywnością i brakiem pracy. Konieczny jest cały wachlarz cech charakteru niezbędnych do uprawiania tego zawodu. Obok uporu, samodyscypliny i chęci rozwoju musimy wymienić kreatywność, cierpliwość lub łatwość nawiązywania kontaktów. Osoby nieśmiałe, drżące przed każdym wyzwaniem nie sprawdzą się w pracy, w której jesteśmy nie tylko panami samych siebie, ale także wyroczniami ewaluującymi własne projekty i wykonane zadania. Autoreklama i pomysł na samego siebie w tej profesji są koniecznością, bez tego daleko nie zajdziemy. Nie odnajdziemy się na rynku, którego konkurencyjność może przerazić, a my sami będziemy musieli stworzyć ofertę, która będzie jak najbardziej atrakcyjna dla potencjalnego zleceniodawcy. Ponieważ przedłużający się zastój w pracy freelancera to stan, który wielu z nas nazywa bezrobociem.
Zanim zdecydujesz się powiedzieć swojemu szefowi, co naprawdę o nim myślisz i szturmem opuścić biuro, przemyśl, czy praca na własny rachunek jest właśnie dla Ciebie. Być może znienawidzony etat okaże się rajem na ziemi przy ciągłej walce o przetrwanie, którą często jest freelancing. Jeżeli jednak po rozważeniu wszystkich za i przeciw tylko utwierdzisz się w przekonaniu, że świetnie sprawdzisz się w zawodzie wolnego strzelca, to już dziś zastąp sztywną i nieelastyczną pracę przygodą, którą często okazuje się praca na własny rachunek.
Magdalena Miszczak-Król
www.treco.pl
Brak komentarzy
Przejdz do rozmowyBrak komentarzy!
Możesz być pierwszym rozpoczynającym konwersację.